Moja najdroższa....Mionko
Nigdy jeszcze nie zdążyłem tak do Ciebie powiedzieć...Moja Hermiona...Moja Mionka... Piszę ten list od dwóch tygodni i każdego dnia zaczynam pisac go od nowa, bo nie ma słów które wytłumaczyłby to co zrobiłem. Siedzę nad pustką kartką papieru i po raz pierwszy w życiu czuję, że brakuje w moim słowniku odpowiednich słów, by opisać to wszystko co czuję i to jakim draniem się czuję. Wiem, że zapewne znienawidzisz mnie za to, ale nie mogłem postąpić inaczej. Otwarcie sklepu mieliśmy zaplanowane już od dawna, a miłości do Ciebie nie zaplanowałem. Wtedy wszystko wydawało się takie łatwe, bo nic mnie tutaj nie trzymało. Hogwart stawał się powoli miejscem w którym nie było już dla mnie miejsca, a potem...Gdybym mógł zacząć ten rok od początku to zapewne to ja siedziałbym teraz tam przy Tobie zamiast Ginny....A właściwie to nie musiałbym, bo nie dopuściłbym do tego, żebyś smuciła się przeze mnie. To wszystko mnie przerosło Hermiono... Jestem tchórzem, wiem...
Nic mnie nie usprawiedliwi, ale proszę tylko o to byś przeczytała ten list do samego końca. Kim ja jestem Hermiono? Zwykłym chłopakiem, który w życiu potrafi robić tylko dowcipy i poczucie humoru jest moim jedynym atutem. Nie jestem super przystojny czy niezwykle inteligentny, a jedyne moje osiągniecie to Twoja miłość. Tak, to jedyny sukces jakiego w życiu dokonałem, a wiesz dlaczego? Bo z każdą minutą spędzoną przy Tobie czułem, że moje serce bije dwa razy mocniej, że każdy skradziony pocałunek to nagroda za moje starania. I wiesz co? Nie żałuje niczego, oprócz tego, że pozwoliłem by wszystko potoczyło się tak szybko. Chciałem udowodnić Ci, że potrafię zdobyć Twoją miłość w sposób naturalny i łagodny, a wyszedłem na łamacza serc... Ty jesteś kwintesencją kobiecości - inteligentna. odpowiedzialna, czuła i jednocześnie taka radosna, energiczna. Wydawało mi się, że taki zwykły chłopak jak ja nie jest Ciebie godzien, a jednak tak bardzo się myliłem. Czułem się zaszczycony tym, że chciałaś spędzać ze mną czas, dałaś mi szansę na to, bym mógł się do Ciebie zbliżyć. Pewnie tego teraz żałujesz i to najbardziej mnie boli... Nie wiem co napisać, bo zaraz wybuchnie jeden z naszych wynalazków w holu, a wtedy będę musiał zrobić to, czego tak bardzo się obawiam. Nie, nie boje się Umbridge. Boję się, że stracę przez to Ciebie. Fred Weasley czegoś się boi, dziwne, prawda? To wszystko co napisałem płynie z głębi serca i mimo tego, że tak mało tu zawarłem, to dąży to tylko do jednego przesłania... Kocham Cię Hermiono. I mówię, a raczej piszę to z pełną odpowiedzialnością i świadomością znaczenia tych słów. Jeśli zdecydujesz się mi wybaczyć to w następną sobotę jest wypad do Hogsmead i otwarcie naszego sklepu...Proszę przyjdź i wtedy wszystko Ci wyjaśnię...
Fred... Tylko Twój Fred
- Hermiona, ja nigdy nie widziałam, żeby był w takim stanie. On cię naprawdę kocha, gdy dawał mi ten list to płakał. Pierwszy raz w życiu widziałam, żeby Fred płakał. Zachował się głupio, ale...
Jednak Hermiona była nieugięta, nie chciała dalej słuchać tego co Gin miała jej do powiedzenia. Wyszła z biblioteki, nie patrząc nawet na dziewczynę. Poszła do dormitorium, wyciągnęła książki i pogrążyła się w lekturze, mimo łez spływających po jej policzkach. Egzaminy są najważniejsze, Freda już nie ma i nie ma dla niego miejsca w moim życiu.
***
Egzaminy przeleciały tak szybko jak orkan Ksawery, a cała szkoła odetchnęła z ulgą. Nadeszła sobota i wypad do Hogsmead, którym wszyscy, poza jedną Gryfonką, bardzo się cieszyli. Było ku temu kilka powodów - pierwszym z nich była chęć odreagowania egzaminów przy Kremowym Piwie, a drugim wyczekiwane przez większość uczniów, szczególnie z Domu Lwa, otwarcie sklepu bliźniaków. Od rana nikt nie mówił o niczym innym, co jeszcze bardziej pogłębiało, wystarczająco już zły nastrój Hermiony. - Na pewno nie chcesz z nami iść - Harry przyglądał się drobnej postaci, zwiniętej w kłębek w fotelu.
- Na pewno. Egzaminy bardzo mnie zmęczyły. Potrzebuję odpoczynku z dala od tych wszystkich podnieconych George'm i - tutaj na chwilę się zatrzymała; odkaszlnęła - jego bratem bliźniakiem dzieciaków, a potem tych wszystkich wynalazków latających nad moją głową. Podziękuje.
Harry nie był pewien co powinnien na to odpowiedzieć. Doskonale wiedział, że powód dla jakiego Hermiona nie chcę iśc do Hogsmead był zupełnie inny, ale nie chciał na nią naciskać. Liczył na to, że gdy będzie gotowa to sama z nim porozmawia.
- Jeśli chcesz to zostanę z tobą. Mi aż tak nie zależy na tym wyjściu, to Ron naciskał, żeby...
Hermiona przerwała mu:
-Nie. Idź Harry. Naprawdę wszystko jest w porządku. Chcę pobyć trochę sama. Muszę sobie to wszystko poukładać - Wysiliła się na uśmiech.
Harry skinął głową i ruszył w stronę portretu Grubej Damy, gdzie czekał już zniecierpliwiony Ron. Potter rzucił jeszcze ostatnie spojrzenie w stronę przyjaciółki, która teraz wpatrywała się beznamiętnie w okno, po czym przeszedł przez dziurę pod portretem.
Szkoła opustoszała. Hermiona nadal siedziała zwinięta w fotelu, ale teraz obróciła się twarzą w stronę paleniska. W kominku wesoło tańczyły płomyczki ognia, ale w oczach dziewczyny już dawno zgasły. Była pewna, że SUM-y napisała bardzo dobrze, więc przynajmniej w tej kwestii miała o jedno zmartwienie mniej. Właściwie jedyna rzecz która plątała jej myśli to sny Harry'ego o tym cholernym korytarzu...Przynajmniej tak starała się sobie wmówić, bo prawdą było, że nic bardziej nie plątało jej myśli niż Fred. Miała dzisiaj iść na spotkanie z nim, chciał jej wszystko wyjaśnić, ale czy ona chcę go słuchać? Uczuć nie da się wygasić jednym pstryknięciem, więc nadal zależało jej na nim, tego była pewna. Jednak w tym miejscu cała pewność się kończyła, bo cała reszta wydawała się być tylko o wiele bardziej poplątana. Problemem była nie tylko ucieczka Freda z Hogwartu, ale także jej plany na zbliżający się rok. Czy chciała go narażać na wszystkie niebezpieczeństwa i nieprzyjemności, które wynikną z ich znajomości? Lada dzień Voldemort znów pojawi się w jej życiu i ona - Hermiona Granger będzie musiała wraz z Harry'm i Ronem stawić mu czoła. Nie może narażać Freda. Może w takim razie lepiej, że to wszystko tak się potoczyło. Zakończyło się, zanim na dobre się zaczęło. Tak, postanowione. Tak będzie dla wszystich lepiej...albo po porstu bezpieczniej.
Wcisnęła się głębiej w fotel, przymykając lekko powieki. Czuła tępe pulsowanie w skroniach, które promieniowała we wszystkie możliwe strony. Chciała oczyścić swoje myśli, znów wiedzieć czego tak naprawdę od życia chce, ale doskonale wiedziała, że nie może tego mieć. Zdecydowała się ustalić w życiu swoje priorytety i nie było wśród nich miłość. Fred to skończony rozdział, zero mężczyzn dopóki nie pokonamy Voldemorta.
Ciszę przerwało stukanie w szybę, dziewczyna odwróciła głowę i zobaczyła dobrze znaną sobie sowę, ale postanowiła jej nie otwierać. Sówka kilka minut dobijała się do okna, po czym odleciała. Hermiona poczuła jakby na jej klatkę piersiową spadł kilkutonowy głaz. Mimo że zdecydowała nie otwierać sowie to jej przybycie sprawiło, że znów wszystkie jej myśli zaczęły kręcić się wokół Freda. Z oparcia fotela ściągnęła koc, ten sam pod którym jeszcze tak niedawno spała wtulona w niego. Teraz zaczynała mieć wrażenie, że wydarzenie to miało miejsce całe wieki temu. Od strony dormitorium dobiegło ją głośne pohukiwanie, a po chwili na poręczy fotela usiadła sowa.
- Uparte z ciebie stworzenie, zupełnie jak twój właściciel.
Hermiona uśmiechnęła się sama do siebie i wzięła list. Pogładziła ptaka po łebku w ramach podziękowania, jednak sowa jednak nie miała zamiaru odlecieć. Hermiona od razu zrozumiała, że Fred kazał dopilnować, by na pewno przeczytała list. Niechętnie odwinęła go, a jej serce zaczęło przyspieszać.
Nie wiedziała co myśleć o tej wiadomości. Złość, jaką odczuwała zaraz po odejściu bliźniaków, osłabła na sile. Powoli zaczynała patrzeć na całą tę sytuacje z większym obiektywizmem. Odwlekanie całą wieczność tej rozmowy nie sprawi, że nie będzie trzeba jej odbyć. Podjęła decyzję, więc pozostało tylko poinformować o niej Freda. Wzięła głęboki wdech i sięgnęła po pióro. Dłoń jej drżała, ale zgodnie z prośbą Freda odpisała jedno, koślawe słowo Tak. Podała list sowie, która cały ten czas uważnie jej się przyglądała. Gdy tylko otrzymała list, poderwała się i ponownie poszybowała w stronę damskich dormitorium, gdzie udało jej się wydostać przez jedno z otwartych okien. Hermiona starała się uspokoić oddech, ale miała wrażenie jakby żadna komórka w jej ciele nie chciała jej słuchać. Miała nadzieję, że odpowiedź od Weasley'a nie nadejdzie zbyt szybko i będzie miała czas na przemyślenie tego, jak najlepiej ująć w słowa to wszystko co postanowiła. Ku jej zdziwieniu, zaledwie kilka minut później obraz Grubej Damy odsunął się, a w pokoju pojawił się nie kto inny jak Fred Weasley.
***
Tak wiem że jest za krótki, miałam dodać już dwa tygodnie temu, ale miałam jeszcze coś dopisać....Proszę- komentujcie, bo inaczej nie wiem czy dam radę coś z siebie wykrzesać by dalej pisać, bez was nie dam rady.
- Uparte z ciebie stworzenie, zupełnie jak twój właściciel.
Hermiona uśmiechnęła się sama do siebie i wzięła list. Pogładziła ptaka po łebku w ramach podziękowania, jednak sowa jednak nie miała zamiaru odlecieć. Hermiona od razu zrozumiała, że Fred kazał dopilnować, by na pewno przeczytała list. Niechętnie odwinęła go, a jej serce zaczęło przyspieszać.
Hermiono...
Jednak się nie pojawiłeś a do ostatniej chwili miałem nadzieję, że dasz mi jeszcze szansę...Rozumiem, źle postąpiłem i masz prawo mnie nienawidzić, ale proszę tylko o odpowiedź co dalej z nami, bo nie wiem czy potrafię żyć bez Ciebie...Jeśli jesteś gotowa odpowiedzieć mi na to pytanie, odpisz po prostu ,,Tak''.
Fred, nadal tylko Twój
Nie wiedziała co myśleć o tej wiadomości. Złość, jaką odczuwała zaraz po odejściu bliźniaków, osłabła na sile. Powoli zaczynała patrzeć na całą tę sytuacje z większym obiektywizmem. Odwlekanie całą wieczność tej rozmowy nie sprawi, że nie będzie trzeba jej odbyć. Podjęła decyzję, więc pozostało tylko poinformować o niej Freda. Wzięła głęboki wdech i sięgnęła po pióro. Dłoń jej drżała, ale zgodnie z prośbą Freda odpisała jedno, koślawe słowo Tak. Podała list sowie, która cały ten czas uważnie jej się przyglądała. Gdy tylko otrzymała list, poderwała się i ponownie poszybowała w stronę damskich dormitorium, gdzie udało jej się wydostać przez jedno z otwartych okien. Hermiona starała się uspokoić oddech, ale miała wrażenie jakby żadna komórka w jej ciele nie chciała jej słuchać. Miała nadzieję, że odpowiedź od Weasley'a nie nadejdzie zbyt szybko i będzie miała czas na przemyślenie tego, jak najlepiej ująć w słowa to wszystko co postanowiła. Ku jej zdziwieniu, zaledwie kilka minut później obraz Grubej Damy odsunął się, a w pokoju pojawił się nie kto inny jak Fred Weasley.
***
Tak wiem że jest za krótki, miałam dodać już dwa tygodnie temu, ale miałam jeszcze coś dopisać....Proszę- komentujcie, bo inaczej nie wiem czy dam radę coś z siebie wykrzesać by dalej pisać, bez was nie dam rady.