Przed rozpoczęciem czytania- włącz:
Schody przyjemnie zaskrzypiały grając melodie dzieciństwa, gdy przeskakując po dwa stopnie, mała dziewczynka z burzą loków wspinała się po nich, by zabrać ze strychu swoje za małe już ubrania i odstroić w nie lalki. Otwarła klapę, a powietrze przesiąknięte kurzem podrażniło jej nos. Kichnęła. Kolejne obłoczki kurzu wzbiły się w powietrze, tańcząc w strumieniach światła padającego z okna. Rozłożyła stary, zasłużony dywan, który w latach swojej świetności był ozdobą sypialni rodziców. Koło dywanu ustawiła kilka pudeł. Usiadła. Przejechała dłonią po wieku pudła, jakby obawiając się, że jego otwarcie sprawi, że magia w nim zamknięta bezpowrotnie uleci. Stanowcze pociągnięcie. Pudło bez żadnego oporu otwarła się, ukazując, całą swoją tajemnicę. Hermiona wyciągnęła dłoń i ostrożnie zanurzyła ją w kartonie. Przyjemny dreszcz emocji przeszedł przez jej ciało. Trzymała w dłoni zdjęcie trójki dumnych, roześmianych dzieciaków. Wtedy jeszcze nie wiedzieli przed jak trudnym zadaniem przyjdzie im stanąć, nie rozumieli powagi sytuacji, byli szczęśliwi, że udało im się pokonać zło, im-trójce małolatów. Jednak to był dopiero początek, trening przed tym co miało nadejść. Zanurzyła dłoń ponownie. Wyciągnęła mały, skórzany album. Otworzyła go.
Ruda czupryna kontrastująca z nienaturalnie bladą twarzą, przyciąga
wzrok, jednak bardziej zadziwiającym faktem jest to, że chłopiec
wymiotuje...ślimakami, do trzymanego na kolanach wiaderka. Zawsze czuł
się gorszy. Na początku jako kolejny syn, który zniweczył marzenia matki
o wymarzonej córeczce, a potem ubogi przyjaciel znanego Harry'ego
Potter'a. Zwykły chłopak bez żadnych wyjątkowych zdolności. Pozornie
słabe ogniwo, pozornie. Nauczony ciepła rodzinnego i wygody, często
marudny....a może po prostu i on chciał by chociaż raz zwrócono na niego
uwagę, by i jego ktoś docenił? Kolejna strona.
Dziewczynka z burzą loków zacięcie z pasją równą najznakomitszemu wirtuozowi wertowała stos leżących przed nią książek. Mała, zrozumiała kujonka, a tak naprawdę dziewczynka, która za wszelką cenę chciała pokazać, że pochodzenie nie czyni jej gorszą. Gotowa do wszelakich poświęceń dla swoich przyjaciół i świata magii, swojego świata. W ciągu tych kilku lat przeszła ogromną metamorfozę, oczywiście na plus. Z małej, przemądrzałej dziewczynki wyrosła prawdziwa, wojownicza kobieta. Ale czy na pewno jest taką jaką gra, niedostępna i upartą czy może najzwyczajniej boi się pokochać? Następna fotografia.
Rudowłosa dziewczyna z ogromną radością podąża wzrokiem za patronusem, którego udało jej się wyczarować, a srebrzysty koń galopuje przed siebie. Silna, stanowcza- już wtedy wiedziała czego chce od życia. Życie z szóstka braci zahartowało ją i nauczyło, że w życiu trzeba walczyć o swoje. Przez lata skrywała uczucia, a gdy w końcu zaczęło jej się układać, znów wszystko się posypało. Odważna i pewna siebie, a może po prostu boi się pokazać, że ją też można zranić? Dalej.
Następne zdjęcie mocno przykuwa wzrok. Jasne blond włosy i dziwne, żółte okulary sprawiają, że posta wydaję się od razu specyficzną osobą. Zamyślony, nieobecny wzrok, jakby ciągle przebywała poza przyziemnym światem, w swoim własnym królestwie. Pomyluna, czy może zwykła dziewczyna próbująca uciec od przytłaczającej rzeczywistości? Przewróciła kartkę.
Zaśmiała się. Zawsze to zdjęcie wydawało jej się zabawne. Brązowowłosy chłopak stojący na pomoście, a na jego twarzy maluje się wyraz przerażenia, usta poruszają się niemo układając w słowa ,,Zabiłem Pottera!". Zapominalski, pulchny chłopak, któremu nigdy nic nie wychodzi; a przecież to on mógł być wybrańcem, to w jego dłoniach mógł leżeć los całego świata magii. Nikt nie wie ile wycierpiał, a Voldemort również pozostawił na jego życiu swoje piętno. Czy podołałby wyzwaniu, odnalazłby w sobie wystarczającą siłę i wolę walki? Następna fotografia.
Hermiona przejechała dłonią po fotografii. Dwójka rudych postaci w włosach sięgających ramion buja się w rytm muzyki, udając że tańczy. Uśmiechy na ich twarzach zwiastują, że coś zapewne przeskrobali.Zawsze uśmiechnięci, radośni i pełni energii, czasami wręcz nie do zniesienia. W każdej sytuacji potrafiący rozluźnić atmosferę. Ich smykałka do interesów jest równie niesłychana jak poczucie humoru. Tylko jakie uczucia tak naprawdę ukrywają się pod pozorną maską radości i czy aby takie podejście do wojny sprawdzi się w ich przypadku? Nie chciała nawet myśleć o tym co może się stać. Przerzuciła stronę.
Pośrodku małej i przytulnej kuchni stoi kobieta. Rude włosy okalają jej twarz, na której gości matczyny uśmiech, jakby chciała zbawić nim cały świat, uczynić go lekarstwem na całe zło. Kobieta tak silna, oddana w całości rodzinie. Zawsze zamartwiająca się o wszystko i wszystkich. Straciła wiele, ale nigdy o tym nie wspomniała. Całym jej światem był dom i dzieci.Tylko czy ktoś kiedyś zastanawiał się co czuje za każdym razem, gdy któreś z jej dzieci przeciwstawia się Voldemortowi?
Mężczyzna z blizną na twarzy stoi oparty o futrynę. Na jego przedwcześnie
postarzałej twarzy gości półuśmiech. Inteligentny, dzielny i...tak bardzo
samotny. Z czwórki przyjaciół- Huncwotów, pozostał sam. Tracąc Jamesa
jednocześnie utracił Syriusza. Przez wiele lat musiał żyć w świadomości, że
człowiek mu tak bliski, zdradził i zgodził się jednocześnie na śmierć
przyjaciela. A później równie nagle odzyskał go, odzyskał Syriusza, tylko po to
by móc go znów utracić. Nikt nie zastanawiał się jak wiele wycierpiał i ile
strat w swoim życiu poniósł. Sentencję wypowiadane przez niego wiele razy
podnosiły na duchu i dodały skrzydeł. Jego życie było nieustannie walką, oddał
się w całości walce ruchu oporu ,,Zakonu Feniksa". A co właściwie w życiu
otrzymał, co dla siebie kiedykolwiek zrobił?
Zamknęła album, a w oczach zaszkliły jej się łzy. Mimowolnie jej dłoń ponownie powędrowała do pudła. Poczuła ukłucie i pulsujący ból w serdecznym palcu prawej dłoni. Tym razem ostrożniej sięgnęła po ,,winowajce",którym okazała się przypinka z napisem ,,GŁOSUJ NA CEDRIKA DIGGORY'EGO I POTTER CUCHNIE".
Cedrik...jedna z tysięcy przypadkowych ofiar Czarnego Pana. Wyraz twarzy jego ojca, gdy ujrzał martwe ciało syna, był nie do zniesienia. Na wspomnienie tej sytuacji łzy same napłynęły jej do oczu- miał tylko jego, a teraz został już sam z pustką wypaloną żalem w sercu. Inteligentny, odważny chłopak, a jednak tak samo kruchy jak każde istnienie, jak marionetka, której linki w każdym momencie mogą się zerwać. Nie była pewna czy chcę dalej przeglądać pudło. Zbyt wiele było w nim wspomnień, za dużo emocji na jeden moment. Przyciągnęła drugie pudło przed siebie. Otwierając je poczuła upajający zapach pergaminu. Dłonią pogładziła pierwszy ze stosów książek znajdujących się w pojemniku. Wyciągała jedną po drugiej delektując się kruchością stron i pięknem okładek. Zachowywała się jak narkoman, który zdobył właśnie swoją działkę. Jak w amoku wertowała książkę po książce i stronę po stronie. W pudle tym znajdowały się wszystkie książki, które były ich podręcznikami w Hogwarcie od kiedy pojawili się w nim pierwszy raz, a także kilka prywatnych zbiorów dziewczyny. Dzieliła je wszystkie na dwa stosy-jeden z lekturami, które im się przydadzą i drugi z tymi, których będzie musiała się pozbyć podczas zacierania dowodów swojego istnienia. Przyjemny dreszcz wzdrygnął jej ciałem, gdy rudy kocur otarł się o jej plecy, mrucząc przeciągle jakby od niechcenia. Spojrzała na zwierzaka i podrapała go za uchem, na co odpowiedział przytulając głowę do jej dłoni.
-I co ja mam z tobą zrobić Futrzasty?
Kot zdawał się rozumieć każde jej słowo i patrząc jej z wyrzutem w oczy, ostentacyjnie zwinął się w kłębek na jej kolanach. Nie była pewna czy zostawienie Krzywołapa z rodzicami, którzy nie będą go pamiętać jest dobrym pomysłem, więc po dłuższych przemyśleniach postanowiła zabrać go ze sobą i zostawić pod opieką Ginny i pani Weasley. W pomieszczeniu zaczynało się ściemniać, co oznaczało że na dworze zapadał już zmrok. Mniejszy stos książek wrócił ponownie do pudełka za to większy został elegancko ustawiony na dywanie. Wiedziała, że musi wyrobić się z pakowaniem zanim to zrobi,dlatego otworzyła jedną z książek na stronie 307 i położyła przed sobą małą, wyszywaną koralikami torebkę. Na jej twarzy rysowało się pełne skupienie, kiedy wykonywała różdżką skomplikowane ruchy i szeptała coś pod nosem.
-Wingardium leviosa!
Książki kierowane płynnymi ruchami nadgarstka Gryfonki wleciały do torebki i o dziwo wszystkie się w niej zmieściły. Zabrała torebkę i zeszła do swojego pokoju, gdzie na łóżku leżał ogromny stos schludnie złożonych ubrań. Spotkał je taki sam los jak książki. Zastanawiała się, co powinna jeszcze zabrać. Otwarła szufladę komody i wyciągnęła z niej duży, oprawiony aksamitnym czerwonym materiałem album w którym od lat gromadziła zdjęcia z wypadów z rodzicami. Dwa wartkie potoki łez spływały po policzkach dziewczyny. Nie mogła już nad tym zapanować, więc pozwoliła łzą płynąć bez żadnego oporu. Lekko drżącymi dłońmi włożyła album do torebki nie przeglądając go uprzednio. Wewnątrz bała się, że poprzez napływ wspomnień może się jeszcze rozmyślić. Jednak te wspomnienia należały wyłącznie do niej, nauczyła się bowiem przez te lata, że pewne rzeczy należy zachować dla siebie. Bez względu na to ile siły woli to kosztuje. Opadła bezwładnie na łóżko zastanawiając się czy wszystko spakowała, kiedy chciwe ramiona Morfeusza pochłonęły ją w ciemność.
Przeciągnęła się leniwie, kiedy delikatne promienie porannego słońca wkradły się pod jej powieki. Delektowała się tą chwilą, jakby budziła się po raz pierwszy, a jednocześnie ostatni. Zderzenie z rzeczywistością było niczym siarczysty policzek. Rozejrzała się po swoim pokoju, czując, jak na jej ciele pojawia się gęsia skórka. A więc nadeszła chwila w której opuści to miejsce, opuści swój dom. Jedyne miejsce do którego zawsze chciała wracać, wracać by znów poczuć się bezpieczną, ukrytą przed złem całego świata. Czuła jak nogi odmawiają jej posłuszeństwa. Chwiejnym krokiem podeszła do drzwi i jeszcze raz rozejrzała się po pomieszczeniu. Spakowany kufer stał przy łóżku, a rzeczy osobiste których ze sobą nie zabierała- ukryła na strychu przy pomocy zaklęć zwodzących. Palące ciepło zamknięte pod powiekami...nie mogła się rozkleić, nie teraz. Każdy kolejny stopień zbliżający ją do kuchni, do ich obecności-zdawał się być jak rozżarzone węgielki, po których ktoś nakazał jej stąpać. Rytmiczny śmiech ojca dobiegający z kuchni sprawił, że poczuła w sercu jeszcze większą pustkę. Musisz ich chronić Hermiono, bądź silna. Dasz radę! Weszła do pomieszczenia pewnym krokiem z przyklejonym uśmiechem na ustach.
Promienny uśmiech mężczyzna wypełnił pomieszczenie, jakby rozświetlając
je swoim blaskiem. Nie mogła się powstrzymać, podbiegła do niego i
przytuliła, starając się przelać tym uściskiem całą swoją miłość w jego
ciało. Ojciec odwzajemnił uścisk, chodź na jego twarzy pojawiło się
lekkie zdziwienie wylewnością uczuć córki.
-Czyżby dzień ojca w tym roku był w późniejszym terminie?
Kobieta lekko chichotała widząc minę męża, jednak w jej oczach odbijał się cały ogrom matczynych uczuć. Hermiona pocałowała pana Granger'a w policzek i przylgnęła do matki, która dalej roześmiana objęła ją ramieniem. Wytrzymasz..dasz radę, pamiętaj...to dla ich dobra, musisz ich ochronić Hermiono! Bądź dzielna! Mama również została obdarzona buziakiem w policzek.
-Teraz to przestraszyłem się nie na żarty, czegoś potrzebujesz i do czegoś zapewne niezbyt taniego, co?
-Oj tato! To już nie można najzwyczajniej w świecie pokazać swoim rodzicom, że się ich kocha?
-My też cię kochamy skarbie.
Słowa kobiety jakby zawisły w powietrzu, przecinając serce Hermiony milionem maleńkich ostrzy. Uśmiechnęła się tylko próbując przełknąć gule, która powstała w jej gardle. Zjadła śniadanie śmiejąc się i żartując z rodzicami. Takich ich właśnie chciała zapamiętać, nawet jeśli oni nie zapamiętają jej. Wróciła na górę podczas gdy państwo Granger rozsiedli się przed TV. Serce tłukło jej się w piersi jak opętane, jakby wyczuwało, że za chwilę straci wszystko co kocha. Kufer bezszelestnie wylądował przy drzwiach, a Krzywołap niecierpliwiąc się- siedział na kufrze. Kilka głębszych wdechów. Stanęła za kanapą, drżąc i bojąc się, że jej serce bije tak głośno, że mogą w każdej chwili obrócić się w jej stronę zdziwieni tym dudnieniem, a nie dałaby rady spojrzeć im w twarz, nie mogłaby wtedy już nic zrobić. Stopniałaby jak lód pod kochającym rodzicielskim spojrzeniem. Różdżka płynnie rozcięła powietrze.
-Oblivate!Samotna łza popłynęła po jej policzku, a w głowie rozbrzmiewały jej te krótkie słowa..Australia...nie chcemy dzieci. Fotografie na półkach poruszyły się, a roześmiana twarz brunetki z burzą loków zaczęła się rozmywać, aż całkiem zniknęła. Ból rozrywał jej klatkę piersiową ale nie zwracała na to uwagi. Zginęła. Przepadła. Nie ma jej. Hermiona Granger nie istnieje już w mugolskim świecie. Wyciągnęła kufer przed dom i założyła smycz Krzywołapa na nadgarstek. A więc stało się. Złapała za klamkę i powoli zaczęła zamykać drzwi... ja tu jeszcze wrócę, nie dam się pokonać...lekko uchylone drzwi poruszały się w rytm letniego, ciepłego wiatru. Machnęła różdżką i życie w jej domu, a raczej domu państwa Willkins wróciło do ,,normy". Ruszyła przed siebie, wlokąc kufer, któremu wyczarowała kółka. Pociąg miała za pół godziny, więc spokojnym krokiem, równając tępo ze spadającymi łzami ruszyła w stronę dworca.Cofając się pamięcią do chwili, kiedy się to zaczęło, ponieważ wspomnienia to jedyne, co jej teraz postało.
*****
Rozdział w sumie już dawno był gotowy, ale nie było 8 komentarzy niestety, więc zwlekałam ;__: mam ostatnio lekkiego doła, więc postanowiłam zrobić taki bardziej melancholijny rozdział. Mam nadzieje, że wam się spodoba i czekam na wasze opinię :)
-Czyżby dzień ojca w tym roku był w późniejszym terminie?
Kobieta lekko chichotała widząc minę męża, jednak w jej oczach odbijał się cały ogrom matczynych uczuć. Hermiona pocałowała pana Granger'a w policzek i przylgnęła do matki, która dalej roześmiana objęła ją ramieniem. Wytrzymasz..dasz radę, pamiętaj...to dla ich dobra, musisz ich ochronić Hermiono! Bądź dzielna! Mama również została obdarzona buziakiem w policzek.
-Teraz to przestraszyłem się nie na żarty, czegoś potrzebujesz i do czegoś zapewne niezbyt taniego, co?
-Oj tato! To już nie można najzwyczajniej w świecie pokazać swoim rodzicom, że się ich kocha?
-My też cię kochamy skarbie.
Słowa kobiety jakby zawisły w powietrzu, przecinając serce Hermiony milionem maleńkich ostrzy. Uśmiechnęła się tylko próbując przełknąć gule, która powstała w jej gardle. Zjadła śniadanie śmiejąc się i żartując z rodzicami. Takich ich właśnie chciała zapamiętać, nawet jeśli oni nie zapamiętają jej. Wróciła na górę podczas gdy państwo Granger rozsiedli się przed TV. Serce tłukło jej się w piersi jak opętane, jakby wyczuwało, że za chwilę straci wszystko co kocha. Kufer bezszelestnie wylądował przy drzwiach, a Krzywołap niecierpliwiąc się- siedział na kufrze. Kilka głębszych wdechów. Stanęła za kanapą, drżąc i bojąc się, że jej serce bije tak głośno, że mogą w każdej chwili obrócić się w jej stronę zdziwieni tym dudnieniem, a nie dałaby rady spojrzeć im w twarz, nie mogłaby wtedy już nic zrobić. Stopniałaby jak lód pod kochającym rodzicielskim spojrzeniem. Różdżka płynnie rozcięła powietrze.
-Oblivate!Samotna łza popłynęła po jej policzku, a w głowie rozbrzmiewały jej te krótkie słowa..Australia...nie chcemy dzieci. Fotografie na półkach poruszyły się, a roześmiana twarz brunetki z burzą loków zaczęła się rozmywać, aż całkiem zniknęła. Ból rozrywał jej klatkę piersiową ale nie zwracała na to uwagi. Zginęła. Przepadła. Nie ma jej. Hermiona Granger nie istnieje już w mugolskim świecie. Wyciągnęła kufer przed dom i założyła smycz Krzywołapa na nadgarstek. A więc stało się. Złapała za klamkę i powoli zaczęła zamykać drzwi... ja tu jeszcze wrócę, nie dam się pokonać...lekko uchylone drzwi poruszały się w rytm letniego, ciepłego wiatru. Machnęła różdżką i życie w jej domu, a raczej domu państwa Willkins wróciło do ,,normy". Ruszyła przed siebie, wlokąc kufer, któremu wyczarowała kółka. Pociąg miała za pół godziny, więc spokojnym krokiem, równając tępo ze spadającymi łzami ruszyła w stronę dworca.Cofając się pamięcią do chwili, kiedy się to zaczęło, ponieważ wspomnienia to jedyne, co jej teraz postało.
Rozdział w sumie już dawno był gotowy, ale nie było 8 komentarzy niestety, więc zwlekałam ;__: mam ostatnio lekkiego doła, więc postanowiłam zrobić taki bardziej melancholijny rozdział. Mam nadzieje, że wam się spodoba i czekam na wasze opinię :)
Bardzo fajny a zarazem smutny rozdział. O mały włos się nie rozpłakałam. :'(
OdpowiedzUsuńJak na razie zauważyłam tylko jeden błąd na samym końcu, zamiast postało powinno być pozostało. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Mam nadzieję, że w bitwie o Hogwart Fred nie zginie.
Prawie się popłakałam czytając Twój jakże piękny, cudowny rozdział :c Czekałam długo, aż napiszesz. Aż dzisiaj patrzę nowy rozdział. Nawet nie wiesz jak się cieszyłam ;) Chociaż cieszę się do tej pory, bo mam co czytać w dzisiejszy wieczór! c: Jest parę błędów, ale to tylko brak literki i na końcu jeden błąd. Ostatni wyraz :)
OdpowiedzUsuńNie wiem co zamierzasz zrobić z Fredem bo w poprzednim rozdziale Hermiona sobie wszystko przypomniała a tutaj coś z innej beczki. Byłam zdziwiona, ale lubię coś odmiennego.
Tylko go nie uśmiercaj! PROSZĘ! :c
Pozdrawiam i życzę duuuużo weny.
Normalnie powstrzymywać się musiałam , by się nie popłakać , bo beczeć na lekcji przy reszcie klasy raczej nie wypada xd
OdpowiedzUsuńDokładnie opisałaś wszystko , każdy szczegół , ruch , uczucia , wszystko to przedstawione w fantastyczny sposób . Te zdjęcia ... Zdjęcie z Ronem wymiotującym ślimakami "rytmem" zrównało się z tempem piosenki , której słuchałam xd
W tym rozdziale całkowicie można było wcielić się w postać , czuć to , co ona . Wszystko sobie wyobrazić ...Po prostu mnie oczarowałaś , wspaniały rozdział pełen magii . Właśnie to lubię i chcę więcej <3
Pozdrawiam i życzę mnóstwo weny
Twoja
Rose Lily Evans ;*
Swietne jak zawsze. Już nie mogłam się doczekać tego rozdziału i się nie zawiodłam. Od niedawna tu jestem i sporo nadrabiam, ale dam radę! Masz talent. Życzę weny i pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńPS: zapraszam na nowy blog o bliźniakach Weasleyach i ich zmaganiami z dorosłym życiem i niesfornymi dziećmi, a szczególnie z ich córkami kuzynkami-bliźniaczkami które z pewnoscią temperament i charakter odziedziczyły po nich. Mam nadzieję, że wyrazisz swoją opinię:
http://weasleyowie-w-krzywym-zwierciadle.blogspot.com/
kocham twojego bloga <3
OdpowiedzUsuńpisz dalej kochana :* kiedy następny?
OdpowiedzUsuńKurczę... ciekawie piszesz, ale liczne powtórzenia działają na mnie odpychająco! unikaj ich proszę!
OdpowiedzUsuńA tu mały drobiazg z mojego bloga :)
Usuń„Jakaś postać podbiegła do okna i wskoczyła na parapet. Męska, duża dłoń powoli przejechała od dołu do góry po zimnym szkle z tajemniczym znakiem. Jego ruch przypominał odsłanianie kurtyny przed emocjonującym spektaklem. I tak właśnie było... Spływające krople wody nagle zaczęły barwić się zielonościami i różami. Jej usta rozciągnęły się w radosnym uśmiechu, a twarz ubrała się w zafascynowanie i oczarowanie, ponieważ oczom jej ukazał się kwiat lilii. „Piękne” - pomyślała, całkowicie zatapiając się w kolorowym obrazie. Roślina została wybrana nie bez powodu, dlatego czuła się przez ten prezent jeszcze bardziej wyjątkowa. W końcu przeniosła wzrok na postać obok, aby poznać reżysera i autora przedstawienia.”
To fragment mojego opowiadania z bloga o Lily Evans i Huncwotach ㋡
Serdecznie zapraszam na
http://upolowac-jelenia.blogspot.com/
po więcej!
Pozdrawiam
Makowa Pani
Kurde, tak czytam twoje opowiadanie i czytam.... i doszłam do wniosku, że już dawno nie przeczytałam czegoś tak dobrego!! :)
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :P
Właśnie skończyłam czytać Waszego bloga i jestem pod wielkim wrażeniem i zazdroszczę talentu :) Czytając to miałam mieszanie uczucia trochę smutku, trochę radości i tak na przemian, zdarzyło mi się też płakać czytając ostatnie rozdziały zwłaszcza kiedy była akcja w dworze Malfoy'ów i kiedy Mionka była w Świętym Mungu :c Ogromnie się cieszę, że mimo tych wszystkich trudności w ich miłości to wszystkie staranie nie poszły na marne. Z niecierpliwością czekam na nowy rozdział, życzę weny i pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńCzytam waszego bloga od samego początku i twierdzę, że to jest najlepszy blog o Fremione. Cały los bohaterów jest ciekawy: Oboje mieli złamane serca, oboje znaleźli siebie, a teraz oboje walczą, aby przeżyć tą wojnę pomiędzy dobrem a złem. Jestem też edytorem video i chciałabym wam zrobić zwiastun (za waszą zgodą) i dzięki niemu promować waszego bloga. Jeśli macie pytania to pytać na email: yunka98@gmail.com
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę wam weny do dalszej pracy. :33
Jest super zresztą jak każdy rozdział :) Czytając go prawie się rozpłakałam.Nie mogę doczekać się kolejnych rozdziałów :)
OdpowiedzUsuńNo cóż genialny rozdział... Bardzo smutny zresztą...
OdpowiedzUsuńWasze opowiadanie wciąż trzyma w napięciu, ale to dobrze, bo się nie nudzę ;)
Pozdrawiam i życzę weny