Sowa

Witajcie kochani :D Blog jest już zakończony, ale nadal będzie mi niezmiernie miło jeśli ktoś go będzie czytał, a tym bardziej zostawiał po sobie jakieś komentarze ;)
Miłego czytania życzę :D

PS. Znajdziecie mnie także na Wattpadzie, gdzie obecnie powoli przenoszę rozdziały z tego bloga, więc jeśli ktoś woli to zapraszam:
https://www.wattpad.com/story/244116267-fremione-jak-tw%C3%B3rca-kanarkowej-krem%C3%B3wki-namiesza%C5%82

PS2 Teraz, z perspektywy czasu widzę wiele błędów i tego jak wiele ciekawych fragmentów nie zostało w odpowiedni sposób rozwiniętych, dlatego podczas przenoszenia rozdziałów na Wattpad na pewno wiele się w nich zmieni, pojawi się tutaj wiele dodatkowych wątków i zmian w fabule ;)

niedziela, 20 września 2015

Epilog

          Nie potrafię zdefiniować miłości, nie potrafię zrozumieć istoty szczęścia, ale śmiało mogę powiedzieć, że jestem szczęśliwa i że kocham całym sercem. Czasami życia nie można brać racjonalnie, w niektórych dziedzinach trzeba wyłączyć umysł, a włączyć serce i mimo że w moim przypadku było to naprawdę ciężkie do wykonania to cieszę się, że mi się udało. Bałam się, że nigdy nie będę potrafiła kochać, że nie będę potrafiła zaufać, a jednak. Nie dość że zaufałam, to jeszcze oddałam w jego ręce swoje serce i całe swoje życie. A co jest w tym najpiękniejsze – nie żałowałam, niczego nie żałowałam. Przestałam wierzyć w prawdziwą miłość, w to że ktoś może kochać bezinteresownie, nie licząc na nic więcej niż odwzajemnienie tego uczucia, a jednak. Fred pokazał mi co to znaczy kochać, przywrócił mi wiarę w miłość i teraz tak stojąc w kuchennym oknie naszego domu i przyglądając się jak siedzi na huśtawce z naszą córeczką na kolanach, nie mogę uwierzyć w to jak wielką jestem szczęściarą.

Uchyliłam okno by posłuchać co mój mężczyzna mówi do naszej córeczki, która dziś zaczyna swoją edukację w Hogwarcie.

– Tato, ale ja się wcale nie cykam! Wiem, że będę w Gryfindorze, bo jeśli ta stara czapka chciałaby mnie wysłać do innego domu to zaserwowałabym jej taki pokaz waszych magicznych fajerwerków, że odechciałoby jej się wydziwiać!

– Kochanie, nie wiem po kim ty jesteś taka dowcipna, naprawdę. – Hermiona uśmiechnęła się pod nosem, widząc jak jej brązowowłosa księżniczka chichocze, gdy Fred ukradkiem łaskocze ją po żebrach. – Są mniej brutalne sposoby by trafić do tego domu do którego się chcę. Wystarczy pomyśleć o tym i powiedzieć Tiarze dlaczego akurat ten dom, a ona to zrozumie. Tak naprawdę to ty wybierasz, nie ona.

Mała Molly uśmiechnęła się do ojca, ukazując rządek równiutkich ząbków z małym ubytkiem w kle, który został spowodowany jednym z pomysłów jej brata i kuzyna.

– To dobrze! Tylko tatku... – dziewczynka lekko się zarumieniła.

– No dawaj księżniczko, Weasleyowie nigdy się nie cykają, więc mów mi szybko co cię trapi.

– Bo..no wiesz....Remus i Collin są już na trzecim roku…wszyscy w szkole ich znają, są bardzo lubiani i w ogóle mają świetne pomysły...a ja..ja się boję..znaczy się, ja wcale się nie boję! – Dziewczynka wypięła pierś do przodu w geście, który miał oznaczać odwagę. – Tylko wiesz, myślę czy...zastanawiam się...bo jeśli mnie nie polubią inne dzieci tak jak ich? Nie chcę być tylko uznawana za tę młodszą siostrę tego sławnego Remusa i kuzynkę mistrza eliksirów Collina...

-– Naprawdę myślisz, że mogłoby tak być? – Spojrzał na nią z nieudawanym zdziwieniem. – Molly, jesteś wspaniałą, mądrą, utalentowaną i śliczną dziewczynką. Twoja mama była najmądrzejszą kobietą w Hogwarcie i całe szczęście, inteligencje odziedziczyłaś po niej, a nie po mnie. Za to ode mnie też coś dostałaś, nie chwaląc się, nikt nie ma lepszej ciętej riposty i dowcipów niż nasza dwójka…tylko nie mów tego wujkowi George'owi! - Dziewczynka zachichotała. - Ja z twoją mamą jesteśmy całkowitymi przeciwieństwami i to dzięki temu mamy takie wspaniałe dzieci, bo macie po trochu z każdego z nas i skromnie mówiąc, jesteście idealni. Hogwart na was czeka! Nie masz się czego obawiać, jesteś indywidualnością, sobą – nie swoim bratem czy kuzynem. Jesteś Molly Nimfadora Weasley i zatrzęsiesz całym Hogwartem, swoją inteligencją i ciętą ripostą. Prawda?

Mała skinęła głową, a w jej oczach pojawiły się takie same iskierki jak w oczach jej ojca.

– Tak jest! Weasleyowie górą!

– Tak jest, moja krew. – Znowu ją połaskotał. – Przybij piąteczkę!

Jej mała dłoń wylądowała na jego, a spod ich palców wystrzelił atrament w kolorach tęczy.

– TATO! Znowu? Chyba twoje wspaniałe poczucie humoru zaczyna się starzeć, zrobiłeś już ten kawał kilkanaście razy w ciągu tego tygodnia!

– O nie, ty mała bestio! Uważasz, że moje żarty nie są śmieszne?

Molly skinęła zawadiacko głową.

– ZEMSTA! – krzyknął Fred i przerzucił sobie dziewczynkę przez ramię, łaskocząc ją.

Do kuchni wbiegli dwaj rudowłosi chłopcy, na oko w tym samym wieku. Byli do siebie bardzo podobni, gdyby nie kilka różniących ich szczegółów, można by było uznać, że są to bliźniacy. Podbiegli do zamyślonej Hermiony, na której twarzy błąkał się nieprzytomny uśmiech.

– Mamooooo!

– Tak, Remusie? – obróciła się i spojrzała na syna.

– Kiedy przyjedzie wujek George i ciocia Angelina?

– Powinni tu być za jakieś dwadzieścia minut, razem z Roxanne i bagażem Collina. – Uśmiechnęła się do chłopców i rozczochrała ich rude czupryny.

– Super! Jesteś pewien Collin, że nie zapomni?

– No jacha! Tata w życiu nie zapomniałby o tak ważnej rzeczy. Będziemy królami Hogwartu w tym roku! Zresztą, tak jak w każdym poprzednim!

Hermiona słysząc rozmowę chłopców spojrzała na nich podejrzliwie.

– Panowie, co wy kombinujecie? Listy z zażaleniami na was z tamtego roku już przestały mi się mieścić w szufladzie, więc mam nadzieję, że w tym roku nie będzie powtórki?

– Spokojnie ciociu...w tym roku będzie ich jeszcze więcej!

Chłopcy roześmiali się i wybiegli z kuchni krzycząc naprzemiennie ,,berek", a Hermiona tylko pokręciła z dezaprobatą głową.

          Wszedłem do kuchni gdzie wesoło krzątała się Hermiona. Urodziła już dwójkę dzieci, a jej ciało nic się nie zmieniło. Nadal była tak samo piękna jak w dniu ślubu. Pięknie zarysowana talia, zaokrąglone zgrabne pośladki, smukłe nogi... Mój ideał. Już od samego patrzenia na nią miałem ochotę wziąć ją w objęcia i nie wypuszczać już nigdy. Jej miłość codziennie dawała mi siłę do życia, jej ramiona każdego wieczora są ukojeniem mojego zmęczenia, jej drobna dłoń potrafi uspokoić mnie w każdej sytuacji... A tak mało brakowało bym był największym idiotą na świecie. Chciałem uwierzyć w jej stereotypowe kujoństwo i odpuścić sobie, chciałem zrobić największy błąd w życiu, ale jak widać jeśli ktoś jest nam pisany...Objąłem ją. Moja żona z uśmiechem obróciła się i cmoknęła mnie w policzek. Na gacie Merlina, jaka ona jest piękna...na gacie Merlina – jak ja ją kocham! Jej usta wyglądają jakby prosiły się o pocałunek, a ja nie potrafię opierać się jej prośbom. Przywarłem do jej ust z zawadiackim uśmiechem, który ona tak bardzo kocha.

– Fuuuu, brachu tu są dzieci! Wstydziłbyś się chociaż trochę!

Do kuchni wszedł roześmiany George, a za nim Angelina prowadząca za rękę około pięcioletnią dziewczynkę o szadej cerze i brązowych włosach. Fred podszedł do brata by się z nim przywitać. Hermiona za to od razu rozpoczęła rozmowę z Angeliną na temat kolejnych wybryków ich dzieci.

– Ekhem...ekhem – wszyscy zgromadzeni przenieśli wzrok na Remusa – nic wam nie sugeruję, ale jak zaraz nie wyjedziemy to spóźnimy się na pociąg.

– Racja, racja – Skinął głową George. – No moja sekto, bierzemy walizki i wypad z chaty!

 

***

        Jak zwykle pierwszego września na stacji panował tłok. Wszyscy przepychali się i przeciskali by przywitać się z niewidzianymi od dwóch miesięcy przyjaciółmi i opowiedzieć im swoje szalone, wakacyjne historie. Fred i George zanieśli bagaże dzieci do pociągu i teraz nadeszła pora na pożegnanie. Remus stanął przed rodzicami.

– Eeemm...no to..tego no...pa. – Wyciągnął do nich prawą dłoń, a oni popatrzyli po sobie zdziwienie, ale bez zbędnych komentarzy uścisnęli dłoń syna. Chłopiec obrócił się na pięcie i już miał wsiadać do pociągu wraz z kuzynem, gdy nie wytrzymał. Obrócił się i podbiegł do rodziców rzucając im się na szyję. Przytulili go mocno.

– Jestem już za stary na takie czułości, prawda?

Hermiona zaśmiała się.

– Dla nas nigdy nie będziesz za stary, zawsze będziesz naszym maleńkim synkiem. – Rozczochrała mu włosy, a on uśmiechnął się tak jak tylko potrafią Weasleyowie.

Molly ścisnęła dłoń matki.

– Będziecie do mnie pisać, prawda? – Spojrzała na nich niepewnym wzrokiem.

– Oczywiście kochanie!

– O ile będziesz miała czas nam odpisywać – wtrącił z uśmiechem Fred.

Pociąg z głośnym gwizdem ruszył z peronu. Setki rąk machało na pożegnanie. Hermiona spojrzała na Freda, który ścisnął mocniej jej dłoń. Przez chwilę wydawało jej się, że jej mąż ma łzy w oczach, ale sama już nie była pewna czy to nie przez to, że ona również miała zasnute wodną mgłą oczy. Gdy pociąg zniknął za zakrętem, ruszyli w stronę wyjścia.

– Chyba powinniśmy im o tym powiedzieć.

– Dla Remusa jedna młodsza siostra to już za dużo, a co dopiero kolejne dwie! Damska wersja mnie i Georga...kurde, to będą nasze damskie klony!

– Tego się właśnie boję.

Roześmiali się. Fred objął żonę w pasie, a drugą ręką pogładził jej jeszcze niezbyt widoczny brzuszek.

– Póki mamy siebie wszystko będzie dobrze. – Cmoknął ją w czoło i ruszyli przed siebie.

The End 

(obejrzyjcie całe, proszę)

 



***

Witajcie kochani, wiem że musieliście bardzo długo czekać, ale nie mogłam się zebrać za napisanie tego epilogu. Nie potrafiłam zakończyć tego wszystkiego, tym bardziej że w mojej głowie siedziało zakończenie niezbyt szczęśliwe i miałam je zapisane właśnie w takiej wersji, dlatego ten epilog, który przed chwilą przeczytaliście jest moim wymyślonym pod wpływem chwili zakończeniem bloga. Chciałabym wam podziękować za ten wspaniały czas spędzony z Wami, za każdy komentarz, wyświetlenie i za to, że po prostu byliście. Przez łzy trochę słabo widac klawiaturę, więc nie będę się rozpisywać, po prostu D Z I Ę K U J Ę!
Mam nadzieję, że jeśli postanowię coś jeszcze napisać to również będziecie ze mną, tak więc- do zobaczenia, a może raczej do przeczytania? ;)