Sowa

Witajcie kochani :D Blog jest już zakończony, ale nadal będzie mi niezmiernie miło jeśli ktoś go będzie czytał, a tym bardziej zostawiał po sobie jakieś komentarze ;)
Miłego czytania życzę :D

PS. Znajdziecie mnie także na Wattpadzie, gdzie obecnie powoli przenoszę rozdziały z tego bloga, więc jeśli ktoś woli to zapraszam:
https://www.wattpad.com/story/244116267-fremione-jak-tw%C3%B3rca-kanarkowej-krem%C3%B3wki-namiesza%C5%82

PS2 Teraz, z perspektywy czasu widzę wiele błędów i tego jak wiele ciekawych fragmentów nie zostało w odpowiedni sposób rozwiniętych, dlatego podczas przenoszenia rozdziałów na Wattpad na pewno wiele się w nich zmieni, pojawi się tutaj wiele dodatkowych wątków i zmian w fabule ;)

wtorek, 26 maja 2015

Rozdział 36- Opowieść poległego wojownika

Tym razem nie zamęczam was mnóstwem filmików, które osobiście kocham oglądać Wrzuciłam tylko dwa, ponieważ uwielbiam ludzi tworzących filmiki z Huncwotami i nie mogłam się powstrzymać od wgniecenia tego filmiku w rozdział. Miłego czytania i oglądania ;)
***

Usiedli na brzegu jeziora. Hermiona zdjęła buty i zanurzyła stopy w zimnej wodzie jeziora. Chłód, który wstrząsnął jej ciałem wydał jej się wyjątkowo przyjemny. Czuła jak na jej ciele powstaje gęsia skórka, jak jej organizm reaguje na bodźce, choć wydawało jej się, że już nic nigdy nie powinna czuć. Zdradziło ją, jej własne ciało ją zdradziło. Nie powinno reagować, nie powinno wykonywać żadnych czynności, powinno być martwe, skoro ona właśnie taka się czuła- wewnętrznie martwa. Lupin przyglądał jej się w niemym skupieniu, jakby zastanawiając się od czego powinien zacząć. W końcu oparł się plecami o głaz stojący obok niego i zaczął mówić.
   -Teraz może wydaje ci się,że to wszystko nie ma żadnego, choćby najmniejszego sensu, ale z czasem to się zmieni.
   -Może i się zmieni, ale na pewno nie nabierze ponownie żadnej wartości. Życie bez niego samo w sobie jest już bezsensowne, smutne, puste...
   -Kto jak kto Hermiono, ale akurat ja wiem bardzo wiele o stracie bliskich osób. Pozwól, że opowiem ci coś.
Spojrzał na nią pytająco, a dziewczyna skinęła głową. Położyła się na trawie i przymknęła powieki.
   -Słucham.

 ,,Weź mnie za rękę i poprowadź drogą
Z ciemności, a w światło dnia
I zabierz mnie tam, gdzie będę bezpieczny
Zanieś moje martwe ciało z dala od bólu

Ponieważ wiem, czego mi brakowało
I wiem, że powinienem spróbować
Ale w tym wyznaniu jest nadzieja
A w twoich oczach widzę wolność
I wypłakujemy się

Mam serdecznie dosyć bycia przerażonym
Jeżeli nie przestanę płakać, to utonę we łzach
Lecz gdy słyszę, jak wołasz moje imię
Szepczę słowo, którego myślałem, że nigdy nie wypowiem

I mam nadzieję, że mnie wysłuchasz
Oraz uchronisz mnie od cierpienia
Ponieważ odnalazłem to, czego mi brakowało
Kiedy wpadłem w twe ramiona
I wypłakujemy się

Wyraźnie mogę poczuć, że nadchodzi ciemność
I boję się o siebie samego
Wypowiedz moje imię, a przybędę natychmiast
Ponieważ ja po prostu potrzebuję pomocy"

   
   -W Hogwarcie spotkało mnie coś, co było dla mnie najpiękniejszym w życiu wydarzeniem, poznałem ludzi, którzy akceptowali mnie w pełni takim jakim jestem. Wiedzieli o mojej przypadłości, ale nadal chcieli się ze mną przyjaźnić. To było dla mnie coś pięknego, niewyobrażalnego, że znaleźli się ludzie, którzy zaakceptowali mnie, szanowali i wspierali. Gdy sami postanowili zostać nielegalnymi animagami by móc być przy mnie podczas przemian zrozumiałem jak wielkie szczęście mnie spotkało. Teraz z upływem czasu widzę, że to było bardzo nieodpowiedzialne i niebezpieczne dla nich, ale wtedy myślałem tylko o tym, że zawsze będą przy mnie, na dobre i złe. Czułem się naprawdę szczęśliwy, a przyszłość jeszcze nigdy nie wydawała mi się tak świetlana jak wtedy. Wiedziałem, że razem będziemy mogli stawić czoło złu tego świata. To był wspaniały czas..Wszyscy wstąpiliśmy do Zakonu Feniksa, pełni zapału do walki, która wtedy wydawała nam się pewnego rodzaju zabawą. ...James z Lily pobrali się, urodził się Harry, a Syriusz był taki dumny, że w końcu jest chrzestnym. Śmialiśmy się, że obudził się w nim instynkt ojcowski i często się zakładaliśmy, który z nas będzie następny w sidłach miłości, i kto będzie świadkiem na czyim ślubie. Przyjaźniliśmy się, walczyliśmy o nowy ład na świecie, a mimo to żyliśmy jak normalni młodzi ludzie. To wszystko było tak piękne, aż nazbyt idealne. I nagle bum! Wszystko pękło jak mydlana bańka. James z Lily nie żyją, człowiek który zawsze był gotów wyciągnąć do mnie i do każdego innego człowieka pomocną dłoń odszedł, a co gorsza odszedł zdradzony przez któregoś ze swoich przyjaciół. Gdy te straszne wieści dotarły do mnie, byłem akurat na misji dla Zakonu. Rzuciłem wszystko co miałem tam do wykonania i wróciłem...właściwie wróciłem głównie dlatego, że wiedziałem jak ważny był dla Łapy Rogacz i bałem się co może strzelić mu do głowy... Straciłem Jamesa, ale przecież miałem jeszcze Syriusza i Petere'a, razem pomścimy śmierć Potterów, zajmiemy się Harry'm...i nagle kolejne bum! Syriusz zabił Glizdogona, okazał się zdrajcą, który wydał wyrok śmierci na najlepszego przyjaciela. Moja chęć niesienia pocieszenia Syriuszowi zmieniła się w żądze zemsty. Zostałem sam, całkowicie sam. Jaki sens mogłem mieć wtedy w życiu? Wszystkie moje plany były związane z naszą paczką, z największymi żartownisiami Hogwartu- Huncwotami. Mało pamiętam z tego okresu. Przyłączałem się do różnych watach. Dużo czasu spędziłem w barach, włóczyłem się bez celu, aż w końcu postanowiłem, że lepiej będzie jeśli sam też umrę, ale wtedy w moim życiu pojawił się ponownie Dumbledore. Przemówił mi do rozsądku i odsunął ode mnie te złe myśli, ale podjąłem wtedy inne postanowienie- obiecałem sobie, że już nigdy do nikogo się nie przyzwyczaję, nikogo nie pokocham i na nikim już nie będzie mi zależeć. Takie życie w stylu- jestem, ale tylko funkcjonuje. Byłem pewny, że w moim życiu nie zdarzy się już nic wartego uwagi, ale los lubi płatać ludziom figle. Zostałem nauczycielem w Hogwarcie i poznałem waszą trójkę. Harry tak bardzo przypomniał mi Jamesa. I wtedy w moim marnym, pustym życiu pojawił się taki mały płomyk, nim się zorientowałem postawiłem sobie za życiowy cel uratować Harry'ego, nauczyć go zaklęć, przygotować na stracie z Voldemortem. Skoro nie udało mi się uratować Jamesa, postawiłem uratować chociażby jego syna. Jednocześnie odnalazłem kolejny cel, który dała mi ucieczka Syriusza z Azkabanu- obiecałem sobie odnaleźć go i pomścić śmierć Jamesa, Liliy i Petera. Znów poczułem, że żyje, a nie tylko wegetuje. Możesz sobie wyobrazić jak wielka musiała być moja radość, gdy dowiedziałem się, że Syriusz jest niewinny, a Petigrew tak naprawdę nie zginął. Wszystko obróciło się o sto osiemdziesiąt stopni. Nie byłem już sam... Całe noce spędzałem z Syriuszem we Wrzeszczącej Chacie, rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Opowiadałem mu o tym co wydarzyło się przez lata jego pobytu w Azkabanie, o Harry'm i o tym jak dzielnym jest chłopakiem. Przez trochę znów poczułem się jak ten gówniarz siedzący na błoniach Hogwartu i niczym się nie przejmujący..dzieciak dla którego liczyli się tylko przyjaciele i czas spędzony z nimi... A potem wszystko zniszczyłem. Glizdogonowi udało się uciec dzięki mnie. Sprawiłem, że Syriusz stracił szansę na wolność, a Harry na normalny dom. Byłem pewny, że obaj mnie znienawidzą, ale grubo się myliłem. Łapa nie miał do mnie najmniejszego żalu, a Harry nadal darzył mnie szacunkiem. Mimo to nadal czułem ogromne wyrzuty sumienia. Codziennie odwiedzałem Black'a. Spędzałem z nim dosłownie każdą wolną chwilę. W końcu miałem kogoś, kto mnie rozumiał i w pewnym sensie sprawiał, że czułem się potrzebny. Wiesz, to było naprawdę piękne uczucie-znów czuć, że są ludzie, których interesuje co u mnie, co się ze mną dzieje... Ale jak to mówią- wszystko co piękne szybko się kończy. Cały czas mam przed oczami jego uśmiech, gdy wpada za tą przeklętą kotarę. Widzę przerażenie w oczach Harry'ego i czuje ciepło łez, które falami spływały po mojej twarzy. I znowu zostałem sam. Ból, złość, rządzą zemsty- to wszystko było tylko chwilowe, najgorsze było to co zostało, czyli pustka. Co wieczór leciałem na Grimuald Place 12 i łaziłem po domu bez jakiegokolwiek sensu. Wybierałem się na najtrudniejsze misje, właściwie to starałem się uczestniczyć w praktycznie każdej misji dla Zakonu Feniksa. Chciałem walczyć i zginąć jak bohater...jak James...jak Lily...jak Syriusz... Pozwoliłem by ta pustka mnie niszczyła, zjadała od środka i nie pozwalałem nikomu jej zapełnić. Tonks jednak się nie poddawała, walczyła z każdym trapiącym mnie demonem przeszłości i skutecznie go unicestwiała, aż w końcu dotarła do mojego serca i zapełniła obecną w nim dziurę. I wiesz co? Wtedy dopiero zrozumiałem jak wiele w życiu straciłem. Nie chciałem być z żadną kobietą, by nie niszczyć jej życia swoją przypadłością. Przynajmniej tak to sobie wtedy tłumaczyłem, ale teraz wiem, że tak naprawdę bałem się znów kogoś pokochać, bo bałem się bólu, który mógłby nastąpić po stracie. Tak naprawdę nie bałem się kochać, bałem się odrzucenia. Po utracie bliskich mi osób wolałem rozdrapywać po tysiąckroć wszystkie rany na nowo, bo tak mi było prościej. A musisz wiedzieć Hermiono, że prościej nie zawsze znaczy lepiej. Dopiero, gdy podjąłem trud walki o swoje szczęście, zrozumiałem, że nie muszę robić z siebie wiecznego męczennika. Nie oznacza to, że zapomniałem o tych którzy byli mi bliscy. Wręcz przeciwnie, miałem ich cały czas w sercu, ale jako dobre wspomnienia, a nie teraźniejszość. Weź to pod uwagę, Hermiono. Jesteś piękną, młodą kobietą i cały świat stoi przed tobą otworem tylko musisz chcieć znów o siebie zawalczyć. Poznasz jeszcze wiele wspaniałych ludzi i któraś z tych osób może kiedyś zajmie miejsce Freda w twoim życiu. Taka jest kolei rzeczy kochana, spróbuj zawalczyć o siebie. Całe moje życie było pełne wzlotów i upadków. Zawsze po dobrych chwilach przychodziły te złe, ale po złych ponownie wracały dobre. Miałem wspaniałych przyjaciół, żonę i syna.  Walczyłem w słusznej sprawie i mogę szczerze powiedzieć, że dokonałem w życiu już wszystkiego co było mi pisane. No może poza wychowaniem swojego syna, ale wierzę, że jest w dobrych rękach i zrozumie, że rodzice walczyli o to by mógł być wolnym obywatelem.
Zamilkł. Spojrzała na niego, ale jego wzrok był odległy, jakby nadal utkwiony we wspomnieniach.

,, Czy straciłeś coś, czego nie można odzyskać?
Czy kochałeś, ale nigdy nie rozpoznałeś miłości?
Ogień dogasa, ale wciąż płonie
I nikt się nie przejmuje, nikogo nie ma

Czy odkryłeś, ze trudno jest oddychać?
Czy płakałeś tak wiele, że ledwie widzisz?
Jesteś całkiem sam w ciemności
I nikt się nie przejmuje, nikogo nie ma

Ale czy widzisz błyski na niebie?
Oślepłeś od światła?
Czy poczułeś dym w oczach?
Poczułeś?
Czy widziałeś iskry wypełnione nadzieją? Nie jesteś sam
Bo jest tu ktoś wysyłający błyski

Czy załamałeś się, ale nigdy nie wyleczyłeś?
Czy to bolało tak bardzo, że myślałeś, że to już koniec?
Straciłeś serce, ale nie wiesz, kiedy
I nikt się nie przejmuje, nikogo nie ma

Ale czy widzisz błyski na niebie?
Oślepłeś od światła?
Czy poczułeś dym w oczach?
Poczułeś?
Czy widziałeś iskry wypełnione nadzieją? Nie jesteś sam
Bo jest tu ktoś wysyłający błyski
Jest tu ktoś wysyłający błyski

Czy straciłeś coś, czego nie można odzyskać?
Czy kochałeś, ale nigdy nie rozpoznałeś miłości?

Ale czy widzisz błyski na niebie?
Oślepłeś od światła?
Czy poczułeś dym w oczach?
Poczułeś?
Czy widziałeś iskry wypełnione nadzieją? Nie jesteś sam
Bo jest tu ktoś wysyłający błyski"


Nigdy nie zdawała sobie sprawy z tego co przez te wszystkie lata musiał odczuwać. Wiedziała, że przeszedł w życiu bardzo wiele, ale nigdy nie rozważała jak wiele utracił. Czyjaś dłoń spoczęła na jej ramieniu. Otworzyła oczy i zobaczyła nachylającego się nad nią Kingsleya.
     -Wszyscy się o ciebie martwiliśmy. Zniknęłaś od razu po uroczystościach, baliśmy się czy nic ci się nie stało.
    -Nie w porządku, przyszłam porozmawiać z..-
spojrzała w stronę głazu przy którym siedział Lupin, ale mężczyzn już tam nie było. Zmarszczyła brwi. Może nie chciał, żeby Kingsley go zobaczył? Albo spieszyło mu się do Tonyego? Otrząsnęła się z zamyślenia
    -...z samą sobą. Musiałam kilka spraw przemyśleć. Trochę porozważać nad sensem życia. Remus..
Kingsley kiwnął głową i przerwał jej.
    -Tak, to strasznie przytłaczając, że tak wspaniali ludzie musieli zginąć. Biedny Tony stracił oboje rodziców.
    -Zaraz...jak to oboje rodziców?!
    -No przecież Tonks i Lupin zginęli razem w bitwie. Jutro ma odbyć się ich pogrzeb.
    -Ale...przecież..Remus..
    -Hermiono, na pewno dobrze się czujesz?
    -Tak...tak, już w porządku.
Uniosła lekko dłoń, a zielone oczko pierścionka mrugnęło do niej. Zdziwiona, spojrzała ponownie na pierścionek, ale ten pozostawał w bezruchu.
    -Chodźmy już stąd, zaczyna się robić zimno, a wszyscy na pewno już odchodzą od zmysłów, gdzie my się podziewamy.
Skinęła głową i ruszyła za nim. Gdy przechodzili koło drzewa, na którym wisiała tablica pamiątkowa, dziewczyna obróciła się i wyszeptała.
    - To twoja sprawka, prawda? Twój ostatni żart?
Twarz chłopaka z zastygłym na niej uśmiechu mówiła sama za siebie. Odwzajemniła ten marmurowy uśmiech i ruszyła w stronę Nory.

****
Siemaneczko! Rozdział krótki, ale taki właśnie miał być :P tym razem czekam na 12 komentarzy i mam nadzieję, że wam się podobało :*
Ściskam i całuję
Marta Weasley :)


15 komentarzy:

  1. Kurcze myślałam że Remus przeżył wojnę a tu takie cuuś... Świetny rozdział. :D Te wspomnienia huncwota wywarły na mnie duże wrażenie. Bardzo mi jest żal lunatyka. Stracił tak dużo: przyjaciół, żonę. Teraz jest razem z nimi i pewnie rozmawiają ze sobą jak dawniej. Mam nadzieję, że Herma ułoży sobie życie z kimś innym, o ile nie uknułaś jakiegoś buum z Fredem. XD
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział jak zawsze zresztą :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziwny ten pierwszy filmik xd wtf is dr.who doin here xd
    co
    cococococococo
    co się przed chwilą stało? o.o
    jaakie haluny
    nie zdziwiłabym się gdyby jej się wszystko przyśniło i obudziłaby się obok Freda =.=

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak Kingsley powiedział, że Remus nie żyje, to zaczęłam płakać. Syriusz i Remus to moje ulubione postacie z całej serii x3 czekam na dalszą część :)

    OdpowiedzUsuń
  5. wgl dopiero się skapnęłam że mamy spoiler w tytule :o

    OdpowiedzUsuń
  6. MARTA!! JAK TY TAK MOGŁAŚ?!
    Wiesz co sobie pomyślałam, gdy czytałam opowieść Remusa?
    ŻE PRAWIE ZAPOMNIAŁAM O TYM, ŻE ON W KSIĄŻCE JEST MARTWY!!
    I TAK MASZ RACJE!
    ZABIJE CIĘ ZA NIEGO!
    Aaaaa......jejku...sama siebie nie rozumiem :/
    Cieszę się, że jest rozdział, ale wkurzam się za treść.
    No...nie wiem co Twoje opowiadanie ma w sobie,ale nie potrafię się od niego oderwać :)
    I musiii być te 12 rozdziałów?
    Naprawdę?
    Nie możesz się zlitować?
    Aaaaa....zwarjuje przez Ciebie. Zobaczysz, wyląduje przez Ciebie w św. Mungu!
    Co do rozdziału..
    Jest to rozdział piękny, wzruszający i taki słodki.
    Najbardziej podoba mi się ta końcówka z tym żartem.
    Ach, ten Freddie.
    Mój Freddie ( Twój też, pamiętam ;D )
    Czekam na następny rozdział!
    (Proszę zlituj się dodaj, jak najszybciej)
    Pozdrawiam.
    Weny i czasu życze.
    Twoja wierna (i zwariowana)
    ~Kaśka Zwana Gryzonie

    OdpowiedzUsuń
  7. No jak ty możesz?! Przez ciebie zwariuję i odwiedzę na dłużej Lokharta! No kobieto, no! Czyś ty wszystkich uśmierciła?! Freddie, Remus, Tonks, no i super, może od razu napisz po prostu, że przez skutki wojny wszyscy którzy brali w niej udział umarli!
    A tak btw. to ta rozmowa Miony z Remusem to jej się śniła, czy co?
    Tak ogólnie to rozdział świetny, tylko zdecydowanie za krótki.
    Weź się zlituj i dodaj następny wcześniej. Proooooooooooooooooooooooszę...
    I znowu btw. ile będzie rozdziałów tak ogólnie?
    No więcej nic nie dam rady napisać...
    Życzę weny i czasu, oraz zapraszam do mnie:
    hermiona-granger-lamour-est-difficile.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedy dodasz rozdział?
    Może napiszesz, że Fred jednak żyje?!
    Proooooooooooosze!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Dodasz kokejny rozdział? ��

    OdpowiedzUsuń
  10. Fajny rozdzialik, ale trochę nudny. Może okaże się, że Freddie żyje? Prooosze dodaj szybko rozdział c:
    ~Czytelniczka od początku~

    OdpowiedzUsuń
  11. Przez twoje opowiadnie dużo płakałam. Uważam że twój blog jest najlepszym z blogôw o fremione. Czekam niecierpliwie na następny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Kiedy dodasz kolejny rozdział?!

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie wiem czy zauważyłaś, ale 12 komentarzy było już dawno a nowego rozdziału nie ma. Od nas czegoś oczekujesz, a sama nie wywiązujesz się z obietnicy...

    OdpowiedzUsuń
  14. Marta nie chciała 12 komentarzy tylko 12 pełnych opini.
    Ja tu takich widze 3-4 -_-

    OdpowiedzUsuń