Sowa

Witajcie kochani :D Blog jest już zakończony, ale nadal będzie mi niezmiernie miło jeśli ktoś go będzie czytał, a tym bardziej zostawiał po sobie jakieś komentarze ;)
Miłego czytania życzę :D

PS. Znajdziecie mnie także na Wattpadzie, gdzie obecnie powoli przenoszę rozdziały z tego bloga, więc jeśli ktoś woli to zapraszam:
https://www.wattpad.com/story/244116267-fremione-jak-tw%C3%B3rca-kanarkowej-krem%C3%B3wki-namiesza%C5%82

PS2 Teraz, z perspektywy czasu widzę wiele błędów i tego jak wiele ciekawych fragmentów nie zostało w odpowiedni sposób rozwiniętych, dlatego podczas przenoszenia rozdziałów na Wattpad na pewno wiele się w nich zmieni, pojawi się tutaj wiele dodatkowych wątków i zmian w fabule ;)

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Rozdział 16 Hermiona nr.2



Ażem się napisała! Chociaż nie miałam zbytnio motywacji, gdyż nikt z was nie raczył komentować;( chcę wam serdecznie podziękować za ponad 3000 tysiące wejść! Czuję się strasznie szczęśliwa, że przez ponad miesiąc tyle razy zajrzano na naszego bloga :) ale proszę was- komentujcie! Jest to ogromna motywacja  zastanawiam się nawet czy nie pójść z wami na układ, że rozdział będzie za daną liczbę komentarzy, ale nad tym to się jeszcze zastanowię;)
No to nie marudzę już wam- miłego czytania !;D

 ***Fred***

Silnym ruchem odepchnął od siebie Alicję.
 - Co ty wyprawiasz?! - w jego oczach widoczna była czysta złość.
 - Ja...ja... przepraszam… odkąd mnie zostawiłeś nie potrafię myśleć o nikim innym…Fred, zależy mi na tobie! Jestem w tobie zakochana!
Zamurowało go. Stał tam i przyglądał się dziewczynie, gdy dobiegł go jakiś krzyk. Pobiegł w stronę z której dochodził dźwięk, zostawiając zawstydzoną Alicje na środku Pokoju Wspólnego. Na dole schodów prowadzących do dormitorium dziewcząt leżała Hermiona. Była nieprzytomna.  Jej czoło lekko krwawiło, a naokoło walały się odłamki szkła. Parviat stała kilka stopni nad dziewczyną i zasłaniała sobie usta rękoma.
 - Hermiona - wyszeptał rudzielec, ale odpowiedzi nie było. 
Nie zastanawiając się wiele wziął dziewczynę na ręce i pobiegł w stronę skrzydła szpitalnego. Nie zważał na ciekawskie spojrzenia uczniów, oni wszyscy byli mu obojętni, liczyła się tylko Hermiona. Nie wybaczyłby sobie, gdyby przez niego coś jej się stało. Czuł się winny, bo gdyby nie zwierzył się Alicji, tylko poszedł od razu do Hermiony (lub ewentualnie spuścić łomot Ronowi) to nic by jej się nie stało. Biegnąc po schodach spojrzał ukradkiem na jej bladą twarz. Nawet teraz, poraniona przez szkło, blada, cały czas była tak samo piękna. Pani Pomfrey nakazała mu położyć dziewczynę na łóżku i mimo ogromnego sprzeciwu rudzielca, rozkazała mu wyjść i nie wracać wcześniej niż jutro po południu. Nie wiedział co z sobą zrobić . Powolnym krokiem dowlekł się do dormitorium.
   - Jestem totalnym kretynem.
 George usiadł na swoim łóżku i spojrzał na brata. Na jego twarzy pojawił się uśmiech.
   
- To już wiem, ale miałem nadzieję, że usłyszę jakąś nowszą informację.
Zapadła chwila ciszy, w której było słychać tylko szuranie czyjejś ręki, krótki świst i przeciągłe ała. Poduszka, niczym pocisk trafiła centralnie w twarz George’a, który epicko odegrał scenę swojej śmierci, spadając z łóżka i dodając kilka efektów dźwiękowych.
 - Myślałem, że to ja jestem największym idiotą na świecie, ale widzę, że muszę ustąpić to miejsce tobie.
Kolejna poduszka ruszyła w powietrze, ale tym razem została precyzyjnie wycelowana w Freda.
Bliźniacy zaczęli zanosić się śmiechem, co chyba nikogo nie dziwi, jeśli mowa o Fredzie i George’u.
 - Stary, ty to wiesz jak podnieś człowieka na duchu - Fred uśmiechnął się dziękczynnie do brata.
 - Człowieka może nie, ale takiego gamonia jak ty to na pewno.
 - Kogo nazywasz gamoniem, gamoniu?
 - A takiego jednego gościa, Fred się zwie, ale na pewno go nie znasz.
 - A to nie przypadkiem ten przystojniak, chluba rodziny Weasley i największa legenda Hogwartu? - Fred wypiął dumnie pierś.
 - Nie mieliśmy rozmawiać o mnie - George również przyjął pozycję godną samego Godryka Gryffindora.
Rudzielec trochę się odprężył i przestał na pewien czas rozmyślać o wydarzeniach bieżącego dnia. Jednak dobrze mieć takiego gamonia za brata. Uśmiechnął się sam do siebie i rzucił się na łóżko. Przez chwilę wydawało mu się, że czuję zapach perfum Hermiony. Zamknął oczy, ale jeszcze długo nie mógł zasnąć.

***Pokój Wspólny Gryfonów - w tym samym czasie***
 
 - Ron, ty skończony idioto! Miałeś ją tam przytrzymać dłużej, teraz będzie trzeba zaczynać wszystko od nowa!
 - To nie moja wina! Ona nie chciała nawet ze mną rozmawiać, zlała mnie i sobie poszła! - twarz Rona miała taką samą barwę jak jego włosy.
  - Wszystko na nic!
Alicja krążyła po pokoju, miała rozmierzwione włosy, a usta zaciśnięte w wąskie linie. Widać było, że intensywnie nad czymś rozmyśla. Po długiej przerwie, odezwała się w końcu:
 - Wiesz o której Fred ma iść do Hermiony?
 - Tak, słyszałem jak rozmawiał z panią Pomfrey. Najwcześniej po południu wpuści go do niej.
 - Idealnie.
 - Co wymyśliłaś?
 - Perfekcyjny plan i tym razem wszystko musi wypalić!
 - Więc co mam robić? - Ron lekko się uśmiechnął, choć ten uśmiech był ciężki do zinterpretowania, bo przez chwilę można by było uznać, że mignęła w nim nuta zawahania.
 - Wszystko w swoim czasie Roni- na twarzy Alicji pojawił się przerażający uśmiech.

***

Hermiona otworzyła oczy. Promienie słońca oświetlały jej bladą twarz. W Sali czuć było zapach różnych mikstur leczniczych, ale nigdzie nie było pani Pomfrey. Dziewczyna podparła się na łokciach i rozejrzała po Sali. Sama zdziwiła się, że nic ją nie zabolało. Prawa dłoń powędrowała w stronę czoła, na którym nie było już nawet śladu po odłamkach szkła. Teraz już pewniejszym ruchem, usiadła na łóżku. 
 - No, kochanieńka udało mi się cię posklejać wcześniej niż myślałam -w drzwiach pojawiła się pani Pomfrey, ze swoim charakterystycznym, zatroskanbym wyrazem twarzy.
  - Dziękuje pani! Czy to oznacza, że mogę już wyjść?
  - Tak, nie mam ku temu żadnych zastrzeżeń. O ile ty czujesz się na siłach, bo jeśli chcesz jeszcze zostać to mogę zwolnić cię z zajęć czy... - Hermiona przerwała jej, kręcąc przecząco głową.
Zadowolona zeskoczyła z łóżka, uśmiechając się promiennie do pani Pomfrey. Ubrała się i poszła w stronę wyjścia, ale w momencie, gdy złapała za klamkę kobieta odezwała się do niej.
 - Powiedziałam twojemu kochasiowi, gdy cię tu przyniósł, że najwcześniej po południu będzie cię mógł odwiedzić, więc..,- patrząc na zdziwioną minę dziewczyny, kobieta zamilkła. - Coś nie tak kochanieńka?
 - To Fred. On mnie tutaj przyniósł?- serce w niej zamarło.
 - Tak, przyniósł cię tutaj i zachowywał się jakbyś co najmniej dostała Cruciatusem. Wy młodzi i te wasze miłości...
Uśmiechnęła się sama do siebie i powróciła do szperania w szafce, stojącej nieopodal drzwi. Hermiona ze zdezorientowaną miną wyszła ze skrzydła szpitalnego i udała się do dormitorium. Fred całował się przecież z Alicją, a teraz tak bardzo się o nią troszczy? Może jednak to co widziała wcale nie było takie oczywiste?
 - O jak dobrze, że nic ci nie jest Hermiono! - Ron podbiegł do dziewczyny i z uśmiechem spojrzał na nią, oglądając ją od góry do dołu.
 - To było tylko zwykłe zadrapanie - zmusiła się do uśmiechu. Po tym co wczoraj chłopak zrobił, czuła się bardzo dziwnie w jego obecności.
 - To dobrze, bo martwiłem się o ciebie. Fred pewnie, gdyby nie był zajęty obściskiwaniem się z Alicją, to też by się o ciebie martwił - wyciągnął jabłko z kieszeni i ugryzł kęs. - Chodź, odprowadzę cię do Pokoju Wspólnego, powinnaś jeszcze wypocząć.
Hermiona tylko przytaknęła głową i przez całą drogę się nie odzywała. W Pokoju Wspólnym, Ron zaczął się wymigiwać, że czas go pogania i pobiegł do dormitorium chłopców, zostawiając dziewczynę samą. Granger nie wiedziała co się dzieję, ale wiedziała, że coś tutaj nie gra. Pozostało tylko dotrzeć do sedna, żeby odkryć co to jest.

*** Ron***

Nadszedł czas wcielenia planu w życie. Wbiegł do dormitorium i wyciągnął fiolkę, którą dostał od Alicji. Jednym duszkiem wypił całą zawartość. Była strasznie słodka, wręcz mdląca. Przez chwilę zaczęło go mdlić, jednak uczucie szybko minęło. Przebrał się i zszedł do Pokoju Wspólnego.
  - Cześć Hermiono - starał się by jego głos był jak najbardziej obojętny.
  - Cześć...- dziewczyna obróciła głowę, żeby zobaczyć z kim rozmawia - ...Fred.
  - Trochę mi się spieszy, więc do zobaczenia… kiedyś tam.
Gryfonce mimo ogromnego oporu, spłynęło po policzkach kilka łez. Obojętność jaką chłopak wobec niej wykazała, można było wyczuć na kilometr. Nie chciała przyznać się przed samą sobą, że zabolało ją to... zabolało jak cholera.
  - Coś się stało madame? - Zgredek stanął przed Hermioną i przyglądał się jej, swoimi wyłupiastymi oczyma.
 - Nie Zgredku... to tylko...yy... nargle.
 - Nargle? - skrzat zrobił zdziwioną minę.
 - Tak, nargle...takie tam małe stworzonka.. co tego, no...
 - Rozumiem, już znikam. Gdyby panienka czegoś potrzebowała, wystarczy zawołać - wykonał zamaszysty ukłon i zniknął, zostawiając ją samą z …narglami, a raczej jednym, rudowłosym narglem.
 - Udało się - Ron przybił piątkę z Alicją i powoli zaczął przybierać ponownie swoją postać, gdy działanie eliksiru wielosokowego zaczęło słabnąć.


***Fred***

 - Chłopie, zaraz się utopisz w tej zupie! - George z uśmiechem obserwował brata, który pochłaniał obiad szybciej niż gumochłon.
 - Muszsez lesiec so Hersmiony - kolejna łyżka zupy wylądowała w ustach Freda.
 - Teraz zachowujesz się jak Ron, czyżbyś chciał zostać kolejną zakałą naszej rodziny?
  - Głupek!
Fred uśmiechnął się do brata, czochrając go, po czym złapał kawałek szarlotki i wybiegł z Wielkiej Sali. Po drodze minął Filcha, który znowu bluzgał jak *Wozak na uczniów, wnoszących na obuwiu błoto z błoni. Wpadł do skrzydła szpitalnego niczym torpeda, ale to co tam ujrzał przeszło jego wszelkie oczekiwania. Hermiona leżała na łóżku, miała lekko podwiniętą spódniczkę, a nad nią nachylony był nie kto inny jak RON! Jego własny brat, ta ohydna szumowina. Jego prawa dłoń spoczywała na biodrze Hermiony, a lewa wpleciona była w jej bujne włosy. Najgorsze było jednak to, że w jej pełne, malinowe usta wpiły się jego obleśne wargi.
 - Brawo! - Fred ironicznie uśmiechnięty, zaczął klaskać.
 - Fred… to nie tak jak myślisz, ja ci wszystko wytłumaczę!
 - Nie musisz mi nic tłumaczyć Hermiono, wystarczająco się napatrzyłem. Mój pocałunek z Alicią to przestępstwo, ale twoje pieszczoty z Ronem już nie?
Wybiegł z Sali, trzaskając drzwiami. Jak on mógł być taki naiwny i dać nabrać się na tę jej niewinna grę. Zaczął biec, nie wiedział gdzie, ale biegł. Zaczęły się już kolejne lekcje, więc korytarze świeciły pustkami, a jednak Fredowi udało się na kogoś wpaść.
 - Uważaj jak…- Fred otworzył szeroko usta, a słowa nie przechodziły mu już przez gardło - Hermiono?
 - Już znikam, nie będę marnować ci twojego cennego czasu, który mógłbyś spędzić z Alicją.
Już miała odejść, gdy złapał ją za nadgarstek.
 - Przecież ty... ty przed chwilą całowałaś się z Ronem w skrzydle szpitalnym...ja...ja widziałem to na własne oczy.
 - Jasne, a ja jestem profesor Umbridge - odpowiedziała ironicznie.
 - Sama zobaczysz.
Mimo protestów dziewczyny, zarzucił ją sobie na ramię i pobiegł do skrzydła szpitalnego, gdzie stała Hermiona numer dwa wraz z Ronem.
 
- Co to ma być? - Hermiona spojrzała z przerażeniem na drugą siebie.
 - Hermiona? - Ron spojrzał zdziwiony na oryginał.
 - Zaraz zobaczymy co za nędzna szumowina miała czelność się podszywać pode mnie! - Hermiona wyciągnęła różdżkę, ale Fred złapał ją za nadgarstek.
 - Nie trzeba, to Alicja. Prawda Ron? - chłopak skinął potulnie głową. - Ukartowali to sobie, bo chcieli nas rozdzielić.
W tym momencie stało się coś niespodziewanego dla wszystkich. Wszystko zaczęło się dziać, jakby w spowolnionym tempie. Błysk, zaklęcie, krzyk…

***

*Wozak
– spotyka się go w Wielkiej Brytanii, Irlandii i Ameryce Północnej. Przypomina przerośniętą fretkę, ale w przeciwieństwie do niej potrafi mówić. Nie da się jednak prowadzić prawdziwej rozmowy z wozakiem, ponieważ ten ogranicza się do krótkich (i zazwyczaj obraźliwych) zdań, które wypowiada prawie bez przerwy. Wozaki mieszkają zazwyczaj pod ziemią, gdzie polują na gnomy, żywią się również kretami, szczurami i myszami polnymi.

10 komentarzy:

  1. faster, faster, faster xDDDD

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, jak obiecałam, zajrzałam, przeczytałam i... Jest super :D Alicja spiskuje z Ronem, nie powiem ciekawe ;) Myślę, że będę czytać regularnie :)
    Pozdrawiam i życzę weny. Pisz szybko ;)
    Viv.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nowy rozdział na fremione-probujac-uciec-od-milosci.blogspot.com
      Zapraszam ;)

      Usuń
    2. Nowy rozdział na fremione-probujac-uciec-od-milosci.blogspot.com

      Usuń
  3. Wspaniały *.*
    Zapraszam do mnie: http://fred-miona-nasze-historie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, że reklamujesz swojego bloga, sama również tak robię, ale zawsze czytam rozdział pod którym dodaje reklamę i pisze coś na temat twórczośći danych osób, a ,,wspaniały *>*" pod drugim rozdziałem pod rząd to raczej nie jest opinia udowadniająca, że czytałaś;)

      Usuń
  4. W tym momencie stało się coś niespodziewanego dla wszystkich. Wszystko zaczęło się dziać w spowolnionym tempie. Błysk, zaklęcie, krzyk…

    Tego nie ogarniam, ale mam nadzieję, że z kolejnym rozdziałem się dowiem. :)
    Nie udzielałam się, gdyż mam problemy zdrowotne od jakiegoś czasu.
    Bardzo pozytywnie ;) czekam na dalsze. <3
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. No właśnie o to mi chodziło, żebyś nie ogarniała:P ;D
    tak zostawiłam sobie taki ciąg dalszy do następnego rozdziału;D
    no to zdrówka życzę, żebyś szybko wracała i zaglądała do nas <3

    OdpowiedzUsuń
  6. szybciej PLS PLS <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pisze, pisze ale szkoła mnie trochę demotywuje :P

      Usuń