Wielka Sala zapełniała się mnóstwem
rozgadanych uczniów, każdy rozmawiał o meczu, który miał się dziś odbyć. Mugolska piłka nożna w porównaniu z Quidditchem to najzwyklejsza
zabawa. Jeszcze jeden temat nie schodził z ust, szczególnie Gryfonów, a
mianowicie zerwanie Rona i Hermiony. Wieść, o tym co zrobił Ron rozniosła się
już po całej szkole. Wszyscy, którzy znali Hermione spoglądali na niego z
pogardą i rozżaleniem. On sam również, nie czuł się z tym dobrze. Powinien
załatwić to w jakiś inny sposób, być bardziej delikatny, ale chciał popisać się
przed Lavender, pokazać jej jak bardzo mu na niej zależy. Z rozmyślań wyrwała go Angelina Johnson.
- Mecz z Ravenclawem zadecyduje czy będziemy mieli szanse na Puchar Quidditcha, nie spartol tego - była bardzo zdenerwowana i co chwile nerwowo rozglądała się po Wielkiej Sali, wyszukując zapewne swoich kolejnych ofiar. Ron skinął tylko głową, a gdy Angelina odeszła spojrzał posępnie na Harry'ego.
- Ty też jesteś na mnie zły? - obawiał się, że przez to co zrobił zniszczył ich przyjaźń. Wiązanie się z najlepszą przyjaciółką to największy błąd jaki mógł popełnić. Harry kiwnął przecząco głową i spojrzał w stronę drzwi, w których właśnie pojawiła się Cho Chang. Serce w nim zamarło, gdy obdarzyła go uśmiechem. Odwzajemnił go z taką błogością na twarzy, że kilka jej przyjaciółek wybuchnęło śmiechem.
Czas pędził nieubłaganie i już w pół godziny po tym zdarzeniu Gryfoni dosiedli swoich mioteł, by zmierzyć się z równie znakomitymi zawodnikami jakimi byli Krukoni. Szybkie odbicie od ziemi, zimny wiatr smagający twarz i to uczucie wolności towarzyszące lataniu na miotle - tego nie da się opisać. Zajęli swoje pozycje, a piłki poszybowały w górę. Wszystko działo się tak szybko. Punkty dla Gryfonów, celne odbicie Krukonów, genialna obrona Rona…. ale w pewnym momencie wszyscy obserwatorzy zamarli w bez ruchu. W stronę Angeliny mknął z ogromną prędkością tłuczek odbity przez któregoś z Krukonów. Zaledwie kilka centymetrów dzieliło go od jej głowy...i w ostatniej chwili piłka została odbita i poleciała w stronę obrońcy Ravenclawu. Gryfoni zaczęli radośnie skandować imię wybawcy, całe trybuny krzyczały: ,,Fred, Fred,Fred”. Chłopak po raz pierwszy od dłuższego czasu poczuł się doceniony. Harry za to wykorzystał nieuwagę szukającego Krukonów i zwinnie pochwycił znicza. Wygrana! Wszyscy podeszli do lądowania, a gdy tylko poczuli twardy grunt pod nogami, Angelina zeskoczyła z miotły i pocałowała Freda.
- Dziękuje, - wyszeptała mu na ucho - dziękuje, mój bohaterze. Odeszła od chłopaka z uśmiechem i udała się do szatni, zostawiając roześmianego Freda w stanie oszołomienia. Po chwili otrząsnął się i również poszedł do szatni, gdzie Gryfoni wesoło rozprawiali o planowanej imprezie. Któryś z chłopców obiecał załatwić alkohol, co oznaczało, że szykowała się świetna impreza. Fred dalej lekko oszołomiony, ale i zadowolony z siebie podszedł do Georga.
- Szykuję się imprezka, a wiesz co za tym stoi?- Georg uśmiechnął się łobuzersko, po czym kiwnął głową i powiedział:
- Już słyszę dźwięk galeonów, sypiących się do naszych kieszeni!- oboje zaczęli się śmiać i udali się po swoje zapasy bombonierek Lessera i innych podobnych smakołyków, którymi mieli zamiar umilać dzisiejsze świętowanie.
Gdy weszli do pokoju wspólnego, panował w nim już niezły zaduch i było strasznie tłoczno. Fred szybko potruchtał do ustronnego narożnika i zaczął rozkładać produkty, a George nawoływać klientów różnymi śmiesznymi hasłami. Produkty rozeszły się w zaskakująco szybkim tempie, tak że bliźniacy już po półtorej godziny mogli dołączyć do zabawy z kieszeniami pełnymi brzęczących galeonów. Zresztą, nie ma się co dziwić, że biznes bliźniaków kwitł - kto po całonocnej balandze nie chciałby się wymigać z lekcji z powodu np. krwotoku z nosa lub nagłego ataku wymiotów. W całym pokoju rozbrzmiewały piosenki ,,Fatalnych Jędz”, a wstawiony już nieźle tłum odgrywał właśnie pantomimę. Lee Jordan stojąc na środku, udawał profesora Snape’a wykrzykując hasła typu: ,,Jestem profesor Wiecznie Tłusty Łeb, oj przepraszam łeb to takie nieładne określenie, wiec jestem profesor Wiecznie Tłusta głowa” lub ,,Będę biegał szybciej, gdy pokażesz mi szampon”. Fred chwilę przyglądał się temu z rozbawieniem po czym zaczął szukać wśród Gryfonów Angeliny. Niestety, dziewczyny nigdzie nie było, co trochę go zdziwiło, bo nigdy nie odpuszczała świętowania zwycięstwa swojej drużyny. Rozglądając się wśród tłumu, wpadł na George'a opijającego się ponczem.
- Ej braciszku, nie widziałeś gdzieś może Angeliny?- George rozejrzał się szybko po pokoju i odpowiedział.
- Tam jest, stoi przy oknie - Fred wytężył wzrok, ale nikogo tam nie zauważył.
- Nie widzę jej! - muzyka stawała się coraz głośniejsza. George pociągnął brata we wcześniej wskazywane miejsce i pokazał mu Angelinę. Dziewczyna zauważyła ich, pomachała radośnie i podeszła do chłopaków. Była strasznie…pijana? Tak, Angelina Johnson, kapitan drużyny Gryfonów była kompletnie zalana. Zwycięstwo zwycięstwem, ale żeby aż tak szaleć...
- Angela, dobrze się czujesz? - Fred objął lekko dziewczynę w pasie i przyciągnął do siebie, ale ona nie była z tego zbytnio zadowolona i szybko się od niego odsunęła. Na jego twarzy pojawiło się zdziwienie i rozgoryczenie. Dziewczyna jednak się tym nie przejęła.
- Ale wiesz co Freddie? Wiesz co? Bo tego - spojrzała uwodzicielsko na Georga, który ze zdziwieniem spojrzał na brata.
- Co tego? - Fred był zły, nie pomyślałby nigdy, że Angelina może się zachowywać w taki sposób. Każda (no może z wyjątkiem Hermiony), ale nie jego Angelina.
- Bo ja tego, no ja.. ee co ja chciałam powiedzieć.. a już wiem… bo ja tak naprawdę to wolę George'a, a że on podkochuję się w Kati Bell - tu głośno czknęła - to ja wybrałam ciebie…bo wy tego, no.. jesteście tacy podobni, że ja myślałam, że nie będzie różnicy.. ale George ty może jednak też mnie kochasz? - ciemnoskóra Gryfonka stała teraz przed George'm, który był zupełnie zdezorientowany. Spojrzał na bliźniaka przepraszającym spojrzeniem i odsunął się od Angeliny, która już była gotowa pocałować go .
- Freddie ja.. - ale Fred nie pozwolił mu już dokończyć, powiedział tylko coś na typ wiem George, wiem i odszedł, rzucając jeszcze smętne spojrzenie na całujących się Rona i Lavender. Teraz już wiem, jak czuła się Hermiona. Wszedł do dormitorium i padł bezwładnie na łóżko. Zaraz po tym usłyszał ciche szczęknięcie drzwi.
- Freddie ja naprawdę nie wiedziałem, że ona taka jest. Nie mam z tym nic wspólnego - George był smutny, nie chciał by jego brat tak przez niego cierpiał. Usiadł w końcu łóżka bliźniaka i spojrzał na niego błagalnie.
- Wiem, ale teraz chcę zostać sam. Muszę to sobie poukładać.
George posłusznie skinął głową, po czym wyszedł, zostawiając Freda z natłokiem myśli. Wiedział dobrze, że jego bliźniak nigdy by nie odbił mu dziewczyny. Owszem, Fred zawsze był zazdrosny o swojego brata, ale wiedział też, że to nie jego wina iż jest we wszystkim lepszy. Jego powieki stawały się coraz cięższe, a głowa wręcz pulsowała od gonitwy myśli. By je uspokoić, zamknął oczu i próbował zasnąć, a po chwili słyszalny był już tylko jego miarowy oddech.
Prosiłabym o komentowanie, ponieważ bardzo zależy mi na waszej opinii!:D
- Mecz z Ravenclawem zadecyduje czy będziemy mieli szanse na Puchar Quidditcha, nie spartol tego - była bardzo zdenerwowana i co chwile nerwowo rozglądała się po Wielkiej Sali, wyszukując zapewne swoich kolejnych ofiar. Ron skinął tylko głową, a gdy Angelina odeszła spojrzał posępnie na Harry'ego.
- Ty też jesteś na mnie zły? - obawiał się, że przez to co zrobił zniszczył ich przyjaźń. Wiązanie się z najlepszą przyjaciółką to największy błąd jaki mógł popełnić. Harry kiwnął przecząco głową i spojrzał w stronę drzwi, w których właśnie pojawiła się Cho Chang. Serce w nim zamarło, gdy obdarzyła go uśmiechem. Odwzajemnił go z taką błogością na twarzy, że kilka jej przyjaciółek wybuchnęło śmiechem.
Czas pędził nieubłaganie i już w pół godziny po tym zdarzeniu Gryfoni dosiedli swoich mioteł, by zmierzyć się z równie znakomitymi zawodnikami jakimi byli Krukoni. Szybkie odbicie od ziemi, zimny wiatr smagający twarz i to uczucie wolności towarzyszące lataniu na miotle - tego nie da się opisać. Zajęli swoje pozycje, a piłki poszybowały w górę. Wszystko działo się tak szybko. Punkty dla Gryfonów, celne odbicie Krukonów, genialna obrona Rona…. ale w pewnym momencie wszyscy obserwatorzy zamarli w bez ruchu. W stronę Angeliny mknął z ogromną prędkością tłuczek odbity przez któregoś z Krukonów. Zaledwie kilka centymetrów dzieliło go od jej głowy...i w ostatniej chwili piłka została odbita i poleciała w stronę obrońcy Ravenclawu. Gryfoni zaczęli radośnie skandować imię wybawcy, całe trybuny krzyczały: ,,Fred, Fred,Fred”. Chłopak po raz pierwszy od dłuższego czasu poczuł się doceniony. Harry za to wykorzystał nieuwagę szukającego Krukonów i zwinnie pochwycił znicza. Wygrana! Wszyscy podeszli do lądowania, a gdy tylko poczuli twardy grunt pod nogami, Angelina zeskoczyła z miotły i pocałowała Freda.
- Dziękuje, - wyszeptała mu na ucho - dziękuje, mój bohaterze. Odeszła od chłopaka z uśmiechem i udała się do szatni, zostawiając roześmianego Freda w stanie oszołomienia. Po chwili otrząsnął się i również poszedł do szatni, gdzie Gryfoni wesoło rozprawiali o planowanej imprezie. Któryś z chłopców obiecał załatwić alkohol, co oznaczało, że szykowała się świetna impreza. Fred dalej lekko oszołomiony, ale i zadowolony z siebie podszedł do Georga.
- Szykuję się imprezka, a wiesz co za tym stoi?- Georg uśmiechnął się łobuzersko, po czym kiwnął głową i powiedział:
- Już słyszę dźwięk galeonów, sypiących się do naszych kieszeni!- oboje zaczęli się śmiać i udali się po swoje zapasy bombonierek Lessera i innych podobnych smakołyków, którymi mieli zamiar umilać dzisiejsze świętowanie.
Gdy weszli do pokoju wspólnego, panował w nim już niezły zaduch i było strasznie tłoczno. Fred szybko potruchtał do ustronnego narożnika i zaczął rozkładać produkty, a George nawoływać klientów różnymi śmiesznymi hasłami. Produkty rozeszły się w zaskakująco szybkim tempie, tak że bliźniacy już po półtorej godziny mogli dołączyć do zabawy z kieszeniami pełnymi brzęczących galeonów. Zresztą, nie ma się co dziwić, że biznes bliźniaków kwitł - kto po całonocnej balandze nie chciałby się wymigać z lekcji z powodu np. krwotoku z nosa lub nagłego ataku wymiotów. W całym pokoju rozbrzmiewały piosenki ,,Fatalnych Jędz”, a wstawiony już nieźle tłum odgrywał właśnie pantomimę. Lee Jordan stojąc na środku, udawał profesora Snape’a wykrzykując hasła typu: ,,Jestem profesor Wiecznie Tłusty Łeb, oj przepraszam łeb to takie nieładne określenie, wiec jestem profesor Wiecznie Tłusta głowa” lub ,,Będę biegał szybciej, gdy pokażesz mi szampon”. Fred chwilę przyglądał się temu z rozbawieniem po czym zaczął szukać wśród Gryfonów Angeliny. Niestety, dziewczyny nigdzie nie było, co trochę go zdziwiło, bo nigdy nie odpuszczała świętowania zwycięstwa swojej drużyny. Rozglądając się wśród tłumu, wpadł na George'a opijającego się ponczem.
- Ej braciszku, nie widziałeś gdzieś może Angeliny?- George rozejrzał się szybko po pokoju i odpowiedział.
- Tam jest, stoi przy oknie - Fred wytężył wzrok, ale nikogo tam nie zauważył.
- Nie widzę jej! - muzyka stawała się coraz głośniejsza. George pociągnął brata we wcześniej wskazywane miejsce i pokazał mu Angelinę. Dziewczyna zauważyła ich, pomachała radośnie i podeszła do chłopaków. Była strasznie…pijana? Tak, Angelina Johnson, kapitan drużyny Gryfonów była kompletnie zalana. Zwycięstwo zwycięstwem, ale żeby aż tak szaleć...
- Angela, dobrze się czujesz? - Fred objął lekko dziewczynę w pasie i przyciągnął do siebie, ale ona nie była z tego zbytnio zadowolona i szybko się od niego odsunęła. Na jego twarzy pojawiło się zdziwienie i rozgoryczenie. Dziewczyna jednak się tym nie przejęła.
- Ale wiesz co Freddie? Wiesz co? Bo tego - spojrzała uwodzicielsko na Georga, który ze zdziwieniem spojrzał na brata.
- Co tego? - Fred był zły, nie pomyślałby nigdy, że Angelina może się zachowywać w taki sposób. Każda (no może z wyjątkiem Hermiony), ale nie jego Angelina.
- Bo ja tego, no ja.. ee co ja chciałam powiedzieć.. a już wiem… bo ja tak naprawdę to wolę George'a, a że on podkochuję się w Kati Bell - tu głośno czknęła - to ja wybrałam ciebie…bo wy tego, no.. jesteście tacy podobni, że ja myślałam, że nie będzie różnicy.. ale George ty może jednak też mnie kochasz? - ciemnoskóra Gryfonka stała teraz przed George'm, który był zupełnie zdezorientowany. Spojrzał na bliźniaka przepraszającym spojrzeniem i odsunął się od Angeliny, która już była gotowa pocałować go .
- Freddie ja.. - ale Fred nie pozwolił mu już dokończyć, powiedział tylko coś na typ wiem George, wiem i odszedł, rzucając jeszcze smętne spojrzenie na całujących się Rona i Lavender. Teraz już wiem, jak czuła się Hermiona. Wszedł do dormitorium i padł bezwładnie na łóżko. Zaraz po tym usłyszał ciche szczęknięcie drzwi.
- Freddie ja naprawdę nie wiedziałem, że ona taka jest. Nie mam z tym nic wspólnego - George był smutny, nie chciał by jego brat tak przez niego cierpiał. Usiadł w końcu łóżka bliźniaka i spojrzał na niego błagalnie.
- Wiem, ale teraz chcę zostać sam. Muszę to sobie poukładać.
George posłusznie skinął głową, po czym wyszedł, zostawiając Freda z natłokiem myśli. Wiedział dobrze, że jego bliźniak nigdy by nie odbił mu dziewczyny. Owszem, Fred zawsze był zazdrosny o swojego brata, ale wiedział też, że to nie jego wina iż jest we wszystkim lepszy. Jego powieki stawały się coraz cięższe, a głowa wręcz pulsowała od gonitwy myśli. By je uspokoić, zamknął oczu i próbował zasnąć, a po chwili słyszalny był już tylko jego miarowy oddech.
***
No jak się wam podoba?:D Mam nadzieję, że nie zanudziłam was za bardzo?:)Prosiłabym o komentowanie, ponieważ bardzo zależy mi na waszej opinii!:D
Kłaniam się przed twą twórczością współautorko !
OdpowiedzUsuńmianuje cie do The Versatile Blogger ! <3
OdpowiedzUsuńwięcej informacji w poście: http://www.oczekiwana.blogspot.com/2013/03/the-versatile-blogger.html
Przeczytałam wszystko jednym tchem ! :D
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo mi się spodobało. Piszecie lekko, i przyjemnie się to czyta. Widać że macie już jakieś doświadczenie.
Napisałyście ciekawy, inny niż wszystkie początek i to mi spodobało. :D
Byłabym wdzięczna gdybyście informowały mnie o nowych rozdziałach u mnie na blogu lub na GG: 46009849
Pozdrawiam, czekam na następne i życzę weny :D
~Clar <3
Strasznie się cieszę, że Ci się spodobało i oczywiście będziemy informować Cię o nowych rozdziałach;D
UsuńFajnie się zaczyna, pomysł dobry, czytam, i czekam na dalszy ciąg ;3
OdpowiedzUsuńBoże i Ron i Angelina mogą sobie podać rękę. Czyta się jednym tchem. Gratuluję talentu😔
OdpowiedzUsuńJejku, miłoe zobaczyć, że ktoś jeszcze czyta Kanarkową kremówkę ;) początkowe rozdziały to dopiero początek mojej przygody z pisaniem, więc za wszystkie błędy z góry przepraszam :P Cieszę się, że się podoba i miłego czytaania ;)
UsuńHow To Make Money On Sports Betting
OdpowiedzUsuńOnline sports betting is available for a whole host of US 먹튀 사이트 and European sports betting markets. Some replica air jordan 13 retro US states, หารายได้เสริม like Louisiana dafabet and New 토토 사이트 Jersey, allow