Sowa

Witajcie kochani :D Blog jest już zakończony, ale nadal będzie mi niezmiernie miło jeśli ktoś go będzie czytał, a tym bardziej zostawiał po sobie jakieś komentarze ;)
Miłego czytania życzę :D

PS. Znajdziecie mnie także na Wattpadzie, gdzie obecnie powoli przenoszę rozdziały z tego bloga, więc jeśli ktoś woli to zapraszam:
https://www.wattpad.com/story/244116267-fremione-jak-tw%C3%B3rca-kanarkowej-krem%C3%B3wki-namiesza%C5%82

PS2 Teraz, z perspektywy czasu widzę wiele błędów i tego jak wiele ciekawych fragmentów nie zostało w odpowiedni sposób rozwiniętych, dlatego podczas przenoszenia rozdziałów na Wattpad na pewno wiele się w nich zmieni, pojawi się tutaj wiele dodatkowych wątków i zmian w fabule ;)

czwartek, 4 kwietnia 2013

Rozdział 6- Kara musi nastąpić



   Fred otworzył oczy i spojrzał w stronę okna. Siedziała na nim mała sówka, która donośnie stukała w szybę. Przemknął koło łóżka brata i otworzył okno. Wyciągnęła do niego nóżkę z przywiązanym listem. Wziął go i pogładził lekko sowę, lecz ta zamiast odlecieć wleciała do środka. Spojrzał na nią zdziwiony, po czym zamknął okno. Jeden rzut okiem na pergamin i już wiedział od kogo jest list. Chciał go wyrzucić, ale gdy zauważył oczy sowy wpatrzone w jego dłonie zrozumiał, że nie odleci ona bez odpowiedzi. Powolnie rozwinął pergamin i zaczął czytać.                                       
  Ko Drogi Fredzie  
    Wiem, że głupio wyszło. Zachowałam się jak kompletna idiotka, ale to co powiedziałam wtedy nie jest do końca prawdą. Owszem, George podoba mi się bardziej, ale zrozumiałam to dopiero niedawno. Gdy zaczęłam z Tobą być, myślałam, że to Ty jesteś bliźniakiem, którego darze uczuciem. Chciałam Ci o tym powiedzieć, ale nie w taki sposób… Nie chcę stać się powodem kłótni między Tobą i George'm, ale jeśli on tez coś do mnie czuję.. to proszę… pozwól mu na to uczucie. Niech zostanie miedzy nami tak, jakbyśmy nigdy nie byli parą. Proszę tylko, o krótką odpowiedź - czy wybaczysz  mi?

                                                                                              Angelina

Chłopak gapił się tępo w kartkę, a sowa pohukiwała głucho na szafie. Podszedł do stolika - wyciągnął pióro i czysty skrawek pergaminu. Zawahał się chwilę, po czym ponownie odłożył pióro. Podszedł do drzwi, a sowa sfrunęła z szafy w jego stronę, ale zanim  wyleciała, on zdążył zamknąć już drzwi. Postanowił, że pójdzie się czegoś napić i wszystko na spokojnie przemyśli.

                                   ***W tym samym czasie***

Hermiona nie mogła spać, gdy tylko udało jej się usnąć, czuła jakby spadała w jakąś otchłań i budziła się oblana zimnymi potami. Wzięła głęboki oddech i usiadła na łóżku. Słyszała tylko równomierny oddech Ginny. Po kilku minutach bezsensownego gapienia się w ciemność usłyszała czyjeś kichnięcie. I tak nie mogła spać, więc zeskoczyła z łóżka, założyła swoje papucie w kształcie piesków, które dostała od rodziców na gwiazdkę i po cichu wyszła z pokoju.
    - Lumos - wyszeptała, próbując namacać stopą schodek. Dom był uśpiony i zatopiony w półmroku. Rozglądała się szukając źródła wcześniejszych odgłosów. Zobaczyła uchylone drzwi od salonu. Lekko smuga światła padająca z pomieszczenia oświetliła jej policzek, po którym właśnie spływała łza. Na kanapie w objęciach Rona, spała Lavender. Sama nie dawno zasypiała tak wtulona w niego na fotelu w pokoju wspólnym Gryfonów. Lekko przymknęła drzwi i obróciła się w stronę schodów, gdy ktoś na nią wpadł. Zachwiała się i poczuła jak robi jej się zimno. W ostatniej chwili, ktoś pochwycił ją i mocno przyciągnął do siebie. Gdy złapała równowagę, oświeciła różdżką twarz wybawcy, a jednocześnie sprawcy. Fred uśmiechnął się lekko, ale gdy zobaczył łzy błyszczące na jej policzkach zrozumiał, że zajrzała do salonu. Ron z Lavender przesiadywali tam, gdyż z pokoju blondynki za blisko było do sypialni państwa Weasley'ów, a Ron dzielił pokój z Harrym.
    - Chodźmy - Fred pociągnął dziewczynę w stronę schodów, był boso i tym razem miał na sobie czerwone bokserki z jakimiś ruchomymi napisami, a czarny t-shirt przylegał ciasno do jego klatki piersiowej. Dziewczyna oświecała schody różdżką i już po chwili znaleźli się w kuchni. Tutaj już włączyli światło.

   - Gorąca czekolada? - spytał z uśmiechem rudzielec. Dziewczyna skinęła głową i usiadła przy stole. Fred zaczął się krzątać po kuchni, nasypał czekoladę do kubków i włączył wodę. Usiadł przy stole i spojrzał na dziewczynę. Wiedział, że ona też czuje to co on. Byli w podobnej sytuacji i wiedział, że tylko ona może go zrozumieć, chociaż wcześniej bardzo rzadko ze sobą rozmawiali.
    - Nie przejmuj się nim Hermiono, powinnaś z nim pogadać, bo szkoda zaprzepaścić taka przyjaźń jak wasza. Macie jeszcze wiele misji przed sobą. Czarny Pan powstał, a Harry bez was nie da sobie rady - uśmiechnął się do niej, a ona spojrzała na niego zdziwiona.
   - Wiesz, myślałam nad tym, ale nie wiem czy dam radę...to będzie naprawdę ciężkie… - westchnęła.
   - Ciężkie na pewno, ale będzie ci lżej niż teraz, gdy każdy ich widok wbija ci się głęboko w serce - dziwił się sobie, że potrafi mówić takie mądre rzeczy. Czajnik wyłączył się, a chłopak wstał i zalał czekoladę. Postawił jedną przed Hermioną, druga przy swoim miejscu. Wyjął z szafki pianki i postawił na środku. Dziewczyna widocznie się nad czymś zastanawiała, ale po chwili uśmiechnęła się.
  - Masz rację, porozmawiam z nim, ale to dopiero po powrocie do Hogwartu. Tylko ja, on i Harry - u
lżyło jej, Fred utwierdził ją tylko w swoim postanowieniu. - Dobrze, że chociaż ty mnie rozumiesz, w końcu miłosne z nas fajtłapy - obydwoje wybuchnęli śmiechem.  Zapadła cisza, w której było słychać tylko ciche pochlipywanie czekolady. Fred chwilę się zastanowił po czym wypalił:
  - Dostałem list od Angeliny - Gryfonka spojrzała na niego z zaciekawieniem. - Prosi, żebym jej wybaczył.
  - Wybacz, - dziewczyna uśmiechnęła się - jak powiedział pewien mądry człowiek to nie warto niszczyć takiej przyjaźni - rudzielec uśmiechnął się.
  - Musiał powiedzieć ci to naaaaaaaprawde bardzo mądry człowiek - obydwoje zaśmiali się. - Tylko to nie jest takie proste, bo oprócz wybaczenia poprosiła, bym nie przeszkadzał miłości jej i George'a - upił duży łyk czekolady i poczuł jak ciepło rozlewa się po jego przełyku, a następnie wpada do żołądka dając przyjemne uczucie mrowienia.
  - Na to też powinieneś się zgodzić, jeśli George też ją pokocha nie możesz psuć jego szczęścia. Jesteście braćmi i to jest na pierwszym miejscu, ale nie możecie się przez to ograniczać. Wybacz jej i zapomnij, tak jak ja postanowiłam zapomnieć mój związek z Ronem - odstawiła pusty kubek do zlewu, po czym wróciła na miejsce. Czuła na sobie wzrok Freda, ale tym razem jej to nie krępowało.
  - Eh... masz rację, wszystko się kiedyś kończy tak jak ta czekolada - odstawił pusty kubek do zlewu z uśmiechem, a dziewczyna poczuła, że tego jej brakowało 
– porozmawiania z kimś kto ją zrozumie. Fred odniósł podobne wrażenie już po rozmowie w pociągu. Siedzieli teraz tak z uśmiechami na twarzach, aż Fred przypomniał sobie o karze dla dziewczyny.
  - A wiesz, że czeka cię jeszcze kara? - miała nadzieje, że już o tym zapomniał, ale bardzo się pomyliła.
   - Kara dla mnie? - udała zdziwioną. - Ale ja naprawdę chciałam wam coś kupić tyle, że...- rudowłosy przerwał jej i powiedział:
  - Za późno, musisz ponieść konsekwencje swojego zapominalstwa - na jego twarzy zagościł łobuzerski uśmiech.
  - No dobrze, zgadzam się na tą twoją kare cokolwiek to jest - skrzyżowała ręce na piersiach i wpatrzona w chłopaka, czekała na swój wyrok.
  - W przyszłym tygodniu gramy towarzyski mecz Quidditcha. Grupa Gryfonów przeciwko grupie Gryfonów. Tak, więc zagrasz w naszej drużynie - z jego twarzy nie schodził zwycięski uśmiech. - Na początku chciałem cię tylko poprosić o korki z Historii Magii, ale to o wiele lepsze -  Hermiona otworzyła szeroko oczy, że niby ona i Quidditch? Przecież to jakieś szaleństwo!
  - Ja...przecież...nie umiem grać! - wydukała z przerażeniem.
  -Łee tam! To tylko zabawa. George namówił już Ginny, więc nie będziesz samotna - nie wiedział czemu, ale uśmiech nie schodził mu z twarzy.
  - No dobrze, ale ja.. ja.. na pewno przegracie przeze mnie.. i w ogóle.. - nerwowo bawiła się kawałkiem swojej koszulki.
  - Hermiona Granger, najmądrzejsza dziewczyna w Hogwarcie boi się zwykłego latania na miotle? - spojrzał na nią podejrzliwie.
  - Nie prawda! Niczego się nie boję! Zagram z wami, ale musisz mi pokazać co i jak - Fred wiedział, że to zadziała. Hermiona nigdy nie lubiła być w niczym gorsza.
   - Umowa stoi - wyciągnął do niej dłoń, a ona uścisnęła ją z gracją.
  - Wracajmy zanim rodzice wstaną - przytaknęła mu i wyszli. W domu było już o wiele jaśniej. Wchodzili po schodach co chwilkę uśmiechając się do siebie. Rudzielec odprowadził ją pod drzwi pokoju.
  - Dziękuje - rzucił na odchodne. Był jej wdzięczny, gdyby nie ona na pewno nie czułby teraz tego przyjemnego łaskotania radości w okolicach brzucha.
  - Za co? - spytała zdziwiona.
  - Za rozmowę. Czasami to najlepsze co jeden człowiek może podarować drugiemu - uśmiechnęli się do siebie i każde udało się w swoją stronę. Hermiona szybko czmychnęła do łóżka, a Fred odpisał Angelinie. Po tej rozmowie wiedział, że już dłużej nie może z tym zwlekać.


 Angelino!
Wybaczam Ci i daje wam wolną rękę. Tylko macie mi się nie miziać na moich oczach. Niech będzie tak jak było kiedyś… przyjaciółko.
                                                  Gorsza wersja George’a - Fred ;) 

 
Zawinął  liścik i wypuścił sowę. Wrócił do łóżka w dobrym nastroju i szybko zasnął.


***
Uff jest! Czekam na waszą opinię, co o tym sadzicie Podoba się czy może nie?:D

8 komentarzy:

  1. Jak mi się strasznie podoba Wasze fremione *.*
    akcja tak powoli się rozkręca, co mnie osobiście się bardzo podoba :)
    pozostaje mi tylko czekać na kolejne ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy będzie następny rozdział ???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie wiem, bo kolejny pisze Weasleyówna:) najprawdopodobniej jutro;D

      Usuń
    2. Dziś pojawi się na pewno, ale ostrzegam - będzie długi =)

      Usuń
  3. Ciekawe fremione i bardzo fajnee :)Czekam na nextaaa

    OdpowiedzUsuń