Sowa

Witajcie kochani :D Blog jest już zakończony, ale nadal będzie mi niezmiernie miło jeśli ktoś go będzie czytał, a tym bardziej zostawiał po sobie jakieś komentarze ;)
Miłego czytania życzę :D

PS. Znajdziecie mnie także na Wattpadzie, gdzie obecnie powoli przenoszę rozdziały z tego bloga, więc jeśli ktoś woli to zapraszam:
https://www.wattpad.com/story/244116267-fremione-jak-tw%C3%B3rca-kanarkowej-krem%C3%B3wki-namiesza%C5%82

PS2 Teraz, z perspektywy czasu widzę wiele błędów i tego jak wiele ciekawych fragmentów nie zostało w odpowiedni sposób rozwiniętych, dlatego podczas przenoszenia rozdziałów na Wattpad na pewno wiele się w nich zmieni, pojawi się tutaj wiele dodatkowych wątków i zmian w fabule ;)

środa, 17 kwietnia 2013

Rozdział 9 - Nie musisz tak na mnie lecieć


  W domu było gwarno, wszyscy pakowali kufry, znosili bagaże i sprzątali pokoje. Panował radosny nastrój. Tylko Syriusz zaszył się w salonie i wpatrzony w okno, starał się nie zauważać jak dom powoli pustoszeje. Nie chciał znowu zostać sam. Na korytarzu rozległ się czyjś śmiech i krzyki. Hermiona zainteresowana źródłem dźwięku, wyszła z pokoju. Bliźniacy postanowili przed powrotem do Hogwartu spłatać ,,gołąbeczkom” jakiegoś psikusa.  Zaczarowali swoje kufry tak, że te ganiały teraz Rona i Lavender po całym domu, człapiąc klapami. Ron próbował je jakość zatrzymać, ale każde z zaklęć (które wolno mu było rzucić) nie trafiało w kufry. Rudzielcy zanosili się ze śmiechu, a Hermiona, choć była przeciwniczką załatwiania problemów w taki sposób, poczuła jakiś dziwny przypływ energii. Z kuchni wybiegła pani Weasley z wałkiem w ręku, zapewne by nakrzyczeć, na któreś ze swoich dzieci za cały ten harmider. Gryfonce, przez chwilę wydało się, że widzi na twarzy kobiety przelotny uśmiech. Rzuciła jakieś zaklęcie, a kufry chłopców powędrowały na dół i wylądowały przy drzwiach. Ron rzucił pogardliwe spojrzenie braciom i razem z Lavender poszedł się pakować. George również wrócił do pokoju. Fred stał dalej na półpiętrze i zerkał lekko na Hermione. Nie wiedzieć czemu, uśmiech wywołany na jej twarzy sprawiał mu wielką radość. Pewnie to dlatego, że jesteśmy w podobnej sytuacji - pomyślał i udał się do pokoju. Dziewczyna również spojrzała w stronę miejsca, gdzie przed chwilą jeszcze stał rudzielec. Lekkie uczucie zawodu przemknęło przez jej twarz, gdy zauważyła, że chłopaka tam nie ma. Sięgnęła po różdżkę i powoli schodząc po schodach prowadziła kufer do holu.

                                                           ***
  Na peronie jak zwykle panował wielki tłok. Pożegnali się z państwem Weasley i wsiedli do pociągu. Hermiona razem z Harry i Ginny usiadła w ostatnim przedziale. Było tu praktycznie pusto. Ułożyli bagaże na półkach i wygodnie usiedli, gdy do przedziału wszedł Ron, co dziwne, bez Lavender. Hermiona już chciała wstać, kiedy przypomniała sobie słowa Freda. Siedziała więc spokojnie, wpatrzona w okno, a chłopak usiadł obok Harry’ego. Ginny rozumiejąc sytuacje, wstała i wyszła z przedziału udając, że zauważyła Lunę. Harry spojrzał na nich i powiedział:
   - Znów to widziałem, byłem w świadomości Voldemorta - na to słowo Ronald lekko się wzdrygnął. - Oklumencja nic nie daje, zupełnie nic - Hermiona patrzyła na niego zdziwiona.
   - Miałeś mu na to nie pozwolić Harry, a żeby oklumencja zadziałała musisz tego chcieć, a ty nie wykazujesz zbytnich chęci - była na niego zła, prosiła go tyle razy, by ćwiczył i walczył z tym co Czarny Pan chce z nim zrobić.
   - Hermiona ma rację Harry, nie możesz pozwolić na to by on zawładnął twoimi myślami i ten korytarz, którym co noc chodzisz, to nie jest nic dobrego - Harry poczuł ukłucie złości, jak oni mogli prawić mu wyrzuty, gdy sami nie musieli borykać się z łażeniem po świadomości Voldemorta.
    - Tak, prawcie mi dalej wyrzuty! Przez kogo nie mogę się skupić na oklumencji? No jak myślicie? Przez was, bo dwójka jedynych zaufanych mi osób, warczy na siebie przy każdym bliższym spotkaniu. Przez tyle lat byliście dla mnie wsparciem... bez was nie dam rady - Hermiona spojrzała niepewnie na Rona, a ten wyciągnął w jej stronę dłoń.
     - Przepraszam Hermiono, zachowałem się jak ostatni palant. Powinienem załatwić to w inny sposób, delikatniej. Może do związku się nie nadajemy, ale przyjaźń zawsze wychodziła nam świetnie. Zgoda? - uśmiechnął się do niej niepewnie.
     - Racja zachowałeś się jak idiota, ale często ci się to zdarza. Zgoda - uścisnęła jego dłoń i wszyscy wybuchnęli śmiechem, choć Gryfonka czuła jak jej serce rozbija się na maleńkie kawałki. Zwykłe przepraszam i zgoda nie są w stanie skleić jej uczuć ponownie. Jeden cios zadany przez Rona zabolał wystarczająco, by dziewczyna ukryła się ponownie w swoim pancerzu. Z zamyślenia wyrwał ją wózek ze słodyczami. Harry i Ron rzucili się na niego z wielką radością, a Hermiona korzystając z okazji udała, ze wychodzi do toalety. Przeszła kilka wagonów dalej, gdyż miała nadzieje spotkać tam Freda. Chciała mu podziękować za to, że to dzięki niemu pogodziła się z Ronem, choć wcale nie była to prosta rzecz. Zauważyła dwie rude czupryny w przedziale, na końcu wagonu. Jak zwykle kombinowali coś przy swoich słodyczach.
     - Cześć - lekko się uśmiechnęła, od czasu ,,prawie pocałunku” nie rozmawiała jeszcze z chłopakiem, więc nie wiedziała jak zareaguje.
   - O Hermiona, dobrze, że jesteś - przywitał ją radośnie, co sprawiło, że jej humor od razu się poprawił. Teraz już pewnym krokiem weszła do środka i usiadła koło Freda.
     - Co wy znowu kombinujecie? - lekki uśmiech utrzymywał się nadal na jej twarzy.
     - Spróbuj - Fred wyciągnął rękę z czymś przypominającym kremówkę - otwórz buzię - dziewczyna trochę niepewnie uchyliła usta i ugryzła kęs. Błogi smak rozlał się po jej ustach, lecz trwało to zaledwie kilka minut, gdyż po chwili dziewczyna stała się… kanarkiem?! Była wściekła, jak mogła dać się nabrać bliźniakom Weasley. Mogła się domyślić, że coś jest nie tak. Z każdą minutą złość w niej narastała. Po niedługim czasie coś huknęła, a kanarek stał się ponownie Hermioną. Bliźniacy zanosili się śmiechem.
     - CO TO BYŁO?! - spytała wściekła. Purpurowa barwa rozlała się po jej twarzy.
    - Ka-aa-hahahahah-aaarkowa hahahaha kreee-hahah-mówka haha - bliźniacy tarzali się po podłodze, dławiąc się śmiechem.
    -Że co proszę?! -  wstali z podłogi i zaczęli strzepywać ubrania, gdy już ogarnęli swój wygląd i zachowanie, George powiedział:
   - Kanarkowa kremówka, kolejny z naszych wynalazków. Prawda, że nazwa idealnie określa to co powoduje? - wyszczerzyli się do niej.
    - Prawda, nazwa idealna, ale ja też mam dla was nazwę idealną. Wiecie jaką? - uśmiechnęli się do niej i równocześnie powiedzieli:
   - Jaką? - dziewczyna wcale nie była zadowolona z ich żartu, przecież mogło się coś nie udać i teraz latałaby po całym pociągu jako jakiś kanarek.
    - Fred i George - Trolle z glutami ogra zamiast mózgu! - wściekła wyszła z przedziału. Już otwierała drzwi do kolejnego wagonu, gdy poczuła jak ktoś chwyta ją za nadgarstek. Dziwne uczucie ciepła przeszło jej ciało i wypełniło ją całą, od czubków palcu u nóg po sam czubek głowy. Na jej policzki ponownie wtargnęły rumieńce, ale tym razem nie wywołane złością na bliźniaków. Obróciła się instynktownie, a Fred z uśmiechem wpatrywał się w nią. On też poczuł to ciepło, gdy dotknął jej nadgarstka, poczuł coś w rodzaju więzi, jakby tworzyli jedność.
    - Czego chcesz? - warknęła na niego, choć jej głos wcale nie brzmiał groźnie.
    - Ja chciałem ty... - pociąg drastycznie zwolnił, a Hermiona razem z Fred wylądowali na podłodze. Dziewczyna leżała na rudzielcu, a on tylko głupkowato się uśmiechał. Leżeli tak chwilę, a George patrzył na nich przez okno przedziału, śmiejąc się. W końcu nie wytrzymał, uchylił drzwi i powiedział:
    - Takie rzeczy robi się w łóżku braciszku! - Hermiona szybko wstała. Czuła jak policzki płoną jej żywym ogniem. Lekko zagarnęła włosy na twarz, by nie było tego tak bardzo widać. Fred również wstał. Spojrzał na dziewczynę.
    - Nie wiedziałem, że aż tak na mnie lecisz Granger - jak zwykle uśmiech nie schodził z jego twarzy.
    - Ja wcale na ciebie nie... - kolejny zakręt. Hermiona tym razem wpadła wprost w objęcia chłopaka.
    - Nadal jesteś pewna, że na mnie nie lecisz? - spojrzeli sobie w oczy, a Fred nadal trzymał dziewczynę w objęciach. Mrugnął do niej zalotnie.
    - Ojej, już jesteśmy na miejscu, muszę się przebrać! - Hermiona oswobodziła się z jego objęć i pobiegła w stronę przedziału. Głupia, jaka ja jestem głupia - powtarzała sobie w myślach, zakładając szaty i wciąż czując zapach perfum Freda. Rudzielec również nie wiedział czemu to zrobił, przecież nie czuł nic do Miony, była dobrą przyjaciółką i tyle. George spojrzał na niego znacząco, a ten tylko rzucił w niego spodniami, które  miał wpakować do kufra. George udał, że spogląda w okno.
   - Zanosi się chyba dzisiaj na…miłość? - odrzucił spodnie bratu, a ten rzucił się na niego, by zniszczyć mu fryzurę, którą chwilę wcześniej tak starannie ułożył. Wszyscy wysiedli z pociągu.

                                                          ***
Nareszcie jest :D wiem, że troszkę zamuliłam i bardzo was za to przepraszam, ale nie chce za szybko rozkręcać akcji

proszę o wasze komentarze, bo motywujecie mnie tym strasznie do dalszego pisania !;D

13 komentarzy:

  1. 2 rozdziały 8?
    Świetny rozdział. Freddie <3 Herma <3
    Nie wiem co jeszcze napisać :(
    Po prostu super :D
    Czekam na następne :D
    Pozdrawiam
    ~Clar <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomyliła mi się numeracja już poprawiłam;D
      dzięki za opinię;)

      Usuń
  2. "Takie rzeczy się robi w łóżku braciszku" <3 George <3
    hahaha no myślałam, że z łóżka spadnę! :D
    świetny pomysł z tą BARDZO kanarkową kremówką, nigdy bym na to nie wpadła :D
    no cóż, weny życzę!
    <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. miło mi, że Ci się podoba:D i dziękujemy za opinię:D

      Usuń
  3. pliss powiedziecie kiedy będzie następny rozdział
    <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Witajcie.
    Przepraszam za spóźnienie... znowu :D.
    No dobrze, dobrze, dzięki za info, ale nie dodawajcie powiadomień pod rozdziałem, od tego jest zakładka spam. No na początek, strasznie się powtarzacie i robicie literówki. A teraz co do fabuły :3 No pogodzili się, pogodzili Ron i Mionka. Ach ten "taktowny" George, ale i tak jest świetny <3. Hym Granger w końcu nie podziękowała, za radę xD.
    Kremówka kanarkowa... czego Ci bliźniacy nie wymyślą. Ale, że dała sobie to włożyć do ust to oznaka, że mu ufa. Taaak ich eksperymenty zawsze spoko xD. Pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. takie rzeczy robi się w łóżku? nie no rozwaliło mnie to pisz bo ci to wychodzi

    OdpowiedzUsuń
  7. dziękuje i oczywiście piszemy dalej cały czas:)

    OdpowiedzUsuń